czwartek, 13 czerwca 2024

Recenzja Gjendød „Livskramper”

 

Gjendød

„Livskramper”

Osmose Productions 2024

Scena z Trondheim jaka jest, każdy wie. Wykreowała ona własny i niepowtarzalny styl, który swym klimatem oraz niebywałym oddaniem dla idei norweskiego black metalu, niejako uratował jego reputację. Z tego właśnie miasta pochodzi, powstały w 2015 roku Gjendød, który pod koniec czerwca wyda swoją piątą płytę. Pomimo, że kapela ta pochodzi z Nidaros to od samego początku jej ujęcie czarnej sztuki nie wpisywało się w standardy reszty ekipy z tej aglomeracji. Niewątpliwie jest to jednak black metal najwyższej próby, w którym czuć tamtejszego ducha, z tym, że wyhodował on swój oryginalny charakter. Dzięki niemu nie sposób tego zespołu pomylić z żadnym innym, a fakt ten udowadnia tylko, że Norwegowie nie zapomnieli, jak komponuje się prawdziwie czarcie nuty, nawet jeśli są one wyraźnie zmodyfikowane i nie należy tej muzyki postrzegać tylko przez pryzmat kilku estradowych przebierańców. Gjendød na „Livskramer”, kontynuując swój koncept daje dowód na to, że czarcie granie znad fiordów ma się wyśmienicie i cały czas stoi w opozycji do coraz to bardziej przyjemnego black metalu. Robią to jak zwykle, używając jazgotliwych i nieprzewidywalnych momentami zagrywek, które niekiedy wyłaniają się na chwilę spomiędzy głównych riffów i tremolo, a czasami wiodą prym i wprowadzają sporo zamętu do poszczególnych kompozycji. Sprawiają one wrażenie hałaśliwych i chaotycznych struktur, które swoją nieprzewidywalnością czynią to wydawnictwo nieokiełznanym. Ich usposobienie jest czasami łagodzone, co przeradza je w subtelnie chwytliwe linie gitar, tak jakby Gjendød chciał ukryć między siarczystymi akordami te na odległość pachnące norweskim folklorem melodie. Nie są one jednak nazbyt oczywiste, co uchroniło tą produkcję od widma cepelii i jednocześnie podkreśliło delikatnie nacjonalistyczne (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) cechy. Zresztą to kostkowanie o metalicznej barwie jest zdaje się atrybutem tej brygady, bo tego typu zabiegi można spotkać na każdym jej krążku. Przełamują one skutecznie zwyczajowe i nienawistne riffy, urozmaicając i wprowadzając do black metalu Gjendød również klasycznych chwytów, posypując „Livskramper” przyprawą trącącą latami siedemdziesiątymi, a to dodatkowo nadaje mu nietypowości. Z jednej strony tradycyjny, a z drugiej innowacyjny bleczur. Dobrze wyprodukowany, ale odpowiednio przybrudzony i chropowaty. Lodowaty i nienawistny, co podkreślają złowieszcze wokale. Musicie posłuchać.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz