Gjendød
„Livskramper”
Osmose Productions 2024
Scena
z Trondheim jaka jest, każdy wie. Wykreowała ona własny i niepowtarzalny styl,
który swym klimatem oraz niebywałym oddaniem dla idei norweskiego black metalu,
niejako uratował jego reputację. Z tego właśnie miasta pochodzi, powstały w
2015 roku Gjendød, który pod koniec czerwca wyda swoją piątą płytę. Pomimo, że
kapela ta pochodzi z Nidaros to od samego początku jej ujęcie czarnej sztuki
nie wpisywało się w standardy reszty ekipy z tej aglomeracji. Niewątpliwie jest
to jednak black metal najwyższej próby, w którym czuć tamtejszego ducha, z tym,
że wyhodował on swój oryginalny charakter. Dzięki niemu nie sposób tego zespołu
pomylić z żadnym innym, a fakt ten udowadnia tylko, że Norwegowie nie zapomnieli,
jak komponuje się prawdziwie czarcie nuty, nawet jeśli są one wyraźnie
zmodyfikowane i nie należy tej muzyki postrzegać tylko przez pryzmat kilku
estradowych przebierańców. Gjendød na „Livskramer”, kontynuując swój koncept
daje dowód na to, że czarcie granie znad fiordów ma się wyśmienicie i cały czas
stoi w opozycji do coraz to bardziej przyjemnego black metalu. Robią to jak
zwykle, używając jazgotliwych i nieprzewidywalnych momentami zagrywek, które
niekiedy wyłaniają się na chwilę spomiędzy głównych riffów i tremolo, a czasami
wiodą prym i wprowadzają sporo zamętu do poszczególnych kompozycji. Sprawiają
one wrażenie hałaśliwych i chaotycznych struktur, które swoją
nieprzewidywalnością czynią to wydawnictwo nieokiełznanym. Ich usposobienie jest
czasami łagodzone, co przeradza je w subtelnie chwytliwe linie gitar, tak jakby
Gjendød chciał ukryć między siarczystymi akordami te na odległość pachnące
norweskim folklorem melodie. Nie są one jednak nazbyt oczywiste, co uchroniło
tą produkcję od widma cepelii i jednocześnie podkreśliło delikatnie
nacjonalistyczne (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) cechy. Zresztą to
kostkowanie o metalicznej barwie jest zdaje się atrybutem tej brygady, bo tego
typu zabiegi można spotkać na każdym jej krążku. Przełamują one skutecznie
zwyczajowe i nienawistne riffy, urozmaicając i wprowadzając do black metalu
Gjendød również klasycznych chwytów, posypując „Livskramper” przyprawą trącącą
latami siedemdziesiątymi, a to dodatkowo nadaje mu nietypowości. Z jednej
strony tradycyjny, a z drugiej innowacyjny bleczur. Dobrze wyprodukowany, ale
odpowiednio przybrudzony i chropowaty. Lodowaty i nienawistny, co podkreślają
złowieszcze wokale. Musicie posłuchać.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz