poniedziałek, 10 czerwca 2024

Recenzja Severe Torture “Torn from the Jaws of Death”

 

Severe Torture

“Torn from the Jaws of Death”

Season of Mist 2024

Severe Torture jest zespołem, który tłucze się po scenie już dobre ćwierć wieku. Swojego czasu ich debiutancki album „Feasting on Blood”, jak i jego następca „Misanthropic Carnage”,  kręciły się w moim odtwarzaczu nawet często. Potem jednak jakoś mój kontakt z zespołem zanikł, a jedyną okazją na zapoznanie się z kolejnymi piosenkami Holendrów były ich występy na żywo. Jako iż za chwilę chłopaki uderzą albumem numer sześć, postanowiłem sprawdzić, czy wszystko u nich nadal w porządku. No i według mnie stan pacjenta absolutnie nie uległ pogorszeniu. Nadal opętany jest on klasycznym death metalem, głównie pochodzenia zamorskiego, jednocześnie z silnym europejskim nalotem. Wirus zakorzeniony w kręgosłupie Severe Torture nie pozwala zespołowi eksperymentować, lecz chronicznie gorączkować w starym klimacie lat dziewięćdziesiątych. „Torn from the Jaws of Death” to podręcznikowy przykład śmierć metalu granego „jak dawniej”. Albo raczej w przypadku tych osobników można by powiedzieć, granego w ten sam sposób do obesrania. I to granego konsekwentnie, na odpowiednim poziomie oraz z niezaprzeczalną szczerością. Nowy krążek Severe Torture gwarantuje szybkie gitarowe cięcia po nadgarstkach, perkusyjne gradobicie i wyrzyg prosto w twarz. Jeśli oczekujecie od muzyki mocnego wpierdolu, to takowy otrzymacie obcując ze wspomnianym materiałem. Bez zabawy w półśrodki, bez melodyjek do ponucenia, bez technicznych popisów, za to z konkretnym kopem w jaja, drapieżnym riffowaniem i tym niepowtarzalnym, rdzennym klimatem lat dziewięćdziesiątych. Można by tu oczywiście wymieniać, niemal w nieskończoność, zespoły które mogły autorów „Torn from the Jaws of Death” inspirować, jak choćby Sinister, Cannibal Corpse, Cryptopsy  czy nawet Gorgasm, ale czy ma to jakiś sens? Kurwa, kolesie grają swoje (nawet jeśli faktycznie pierwotnie poskładali to z „cudzego”) już tyle lat, że zarzucanie im odtwórczości byłoby co najmniej żartem. Podoba mnie się to, co robią, jak idą uparcie swoją ścieżką, i bynajmniej pała im nie mięknie. Kupić sobie tego nie kupię, ale przy kolejnej okazji znów obejrzę ich występ na żywo z wielką przyjemnością. Bo wiem, że po raz kolejny dostarczą. Tak jak dostarczyli na „szóstaku”. Konkret.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz