sobota, 1 czerwca 2024

Recenzja Wan „Blazewitch”

 

Wan

„Blazewitch”

Fallen Temple 2024

O ile sobie dobrze przypominam, szwedzki Wan ostatni raz gościł na łamach Apocalyptic Rites jakieś dwa lata temu, przy okazji czwartej płyty, „Antichristian Douchebag”.  Jeśli ktoś się stęsknił, to mam dobrą wiadomość. Dosłownie przed chwileczką, ponownie nakładem Fallen Temple, ukazała się nowa EP-ka zespołu, zawierająca sześć numerów, czyli nieco ponad dwadzieścia minut muzyki. Muzyki utrzymanej w zasadzie w stylu, jaki zespół sobie przez lata wykształtował, opartym na klasyce black metalu lat dziewięćdziesiątych i latach wcześniejszych. Skłamałbym jednak twierdząc, iż po raz kolejny nagrał to samo, choć mi osobiście wcale by to nie przeszkadzało. Zdaje mi się, że „Blazewitch” jest muzyką nieco bardziej chwytliwą niż poprzednie wydawnictwo. I bynajmniej nie mam tutaj na myśli „przyjazną słuchaczowi”. Nie obawiajcie się. Wan to nadal surowizna, parszywe brzmienie, wyjebongo na techniczne popisy i kult starej szkoły. Więcej tutaj jednak… rock’n’rolla! Takiego umorusanego smołą i śmierdzącego siarką oczywiście. Tak, staram się powiedzieć, że nowe numery Wan mają w sobie więcej skondensowanego Diabła, przez co, po prostu, szybciej się wchłaniają do organizmu. Raz dostajemy w twarz z rozpędu, jak w utworze tytułowy, gdzie indziej po punkowemu (w utworze o wzruszającej miłości, czyli „Fucked by the Goat”). Jest też i piosenka wolniejsza, ze świetnym Celtic Frostowym (niektórzy powiedzą Darkthrone’owym, co na jedno wyjdzie) riffem, cholernie wchodzącym do głowy. Te sześć numerów to prawdziwy manifest Wan, zespołu, który jako cel postawił sobie grać niemodnie, pod prąd i dla Szatana. Dla mnie „Blazewitch” to miód na uszy. Ta bzycząca gitara, walące „na oślep” beczki o garażowym brzmieniu, klasyczne wokale i… ten kojarzący się z młodością klimat. No nie zaprzeczę, sentyment do takiego grania może mieć przy odbiorze tego typu dźwięków duży wpływ, ale nic na to nie poradzę. Tak się właśnie powinno grać black metal. Jak dla mnie bomba. Odkładam sobie na półce gdzieś bliziutko, żeby koniecznie włączyć na następnej domówce.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz