środa, 12 czerwca 2024

Recenzja / A review of Morgue „Close to Complete Darkness”

 - FOR ENGLISH SCROLL DOWN - 



Morgue

„Close to Complete Darkness”

Godz ov War 2024

Bardzo dziwnie toczy się historia Morgue. Ich najwcześniejsze nagrania zamykały się w gatunku brutal death/grind, który to gatunek jest u mnie zdecydowanie na drugim planie. Miałem jednak okazję z debiutem się zapoznać, i było to całkiem solidne granie. Kolejne wydawnictwa jednym uchem mi wpadały, by za chwilę wypaść drugim. Z kolei wydany dwa lata temu „Lowest Depths of Misery” był według mnie lekkim nieporozumieniem. Nagrać drugi raz „to samo”? Po co? Zabieg kompletnie dla mnie niezrozumiały. Stąd też do „Close to Complete Darkness” jakoś się nie spieszyłem, zwłaszcza, że towarzysz Harlequin niezbyt pochlebnie się o tym materiale wyraził na łamach Apocalyptic Rites. Ostatecznie jednak płyta ta wylądowała na moim talerzu, i… rozłożyła mnie na łopatki. Pierwszym szokiem było to, że panowie poszli po całości w czysty death metal. Szokiem drugim było bogactwo i dojrzałość tych dziewięciu nowych kompozycji. Cholera! Ileż na tym albumie jest mięsistych, staroszkolnych, niby prostych a jednocześnie kurewsko chwytliwych  riffów! Jednocześnie, ileż tutaj zmian tempa, slalomów między melodiami, powplatanych dysonansowych ozdobników i surowości. Weźmy na warsztat taki „Disobedience”, choć zaznaczam, że utwór ten wybrałem całkowicie randomowo. Otwiera go agresywny riff w blastującym tempie, po chwili na scenę wpada nieco wolniejszy, pod totalny headbanging, płynnie przechodzący w zwolnienie a’la Bolt Thrower z niesamowitą melodią. Gitarowy przerywnik i ruszamy z powrotem do ataku frontalnego, wspartego ponownie drugą, brytyjską linią pancerną i dysonansowym zawijasem. Finalnie gitary pomału wyciszają pole bitwy robiąc miejsce kolejnemu utworowi. I w zasadzie którykolwiek fragment płyty chciałbym przedstawić jako reprezentatywny dla całości, to byłoby to niesamowicie niesprawiedliwe i zubożające. Z tej prostej przyczyny, że „Close to Complete Darkness” jest materiałem niezwykle równym i stanowiącym nierozerwalny monolit. Można powiedzieć, że Morgue nagrali coś w zupełnie nowym dla siebie stylu, a jedynym nawiązaniem do przeszłości są pojawiające się w kilku miejscach grindowe blasty. No to ja miałbym tylko jedno życzenie. By zakotwiczyli w tym nurcie na dłużej, o ile mają oczywiście nagrywać płyty z taką klasą. Ten krążek, przynajmniej w moim osobistym rankingu, należy do tych z kategorii bez wad. Poza tym, o czym już wspomniałem, wspaniale to wszystko brzmi, potężnie i organicznie. Świetne są wokale. Proste, nieprzekombinowane, w klasycznym deathmetalowym stylu, idealnie uzupełniające się z muzyką. No i wisienka na torcie, przynajmniej dla oka, czyli okładka. Oldschool pełną gębą, w fantastycznym wykonaniu. Uwielbiam takie niespodzianki. Uważam, że dla każdego maniaka death metalu ten album to absolutny mus i obowiązek. Mówiłem już, że Morgue rozłożyło mnie na łopatki? Tak? No to się powtórzę – jestem kompletnie rozjebany!

- jesusatan

 

Morgue

‘Close to Complete Darkness’

Godz ov War 2024

 

Morgue's story is a very strange one. Their earliest recordings were framed in the brutal death/grind genre, which is definitely in the background with me. I did, however, have a chance to listen to the debut, and it was pretty decent playing. Subsequent releases went in my one ear and out the other. And “Lowest Depths of Misery", released two years ago, was, in my opinion, a bit of a misunderstanding. To record ‘the same thing’ a second time? What for? A measure completely incomprehensible to me. Hence, I was in no hurry to get to ‘Close to Complete Darkness’, especially as comrade Harlequin was not very complimentary about this material on Apocalyptic Rites. Eventually, however, this album landed on my plate, and... it blew me away. The first shock was that the gents went all the way into pure death metal. The second shock was the richness and maturity of these nine new compositions. Damn! How many meaty, old-school, seemingly simple yet fucking catchy riffs this album has! At the same time, there are so many tempo changes, slaloms between melodies, dissonant ornaments and rawness. Let's take ‘Disobedience’ for instance, although I'd like to point out that I chose this track completely at random. It opens with an aggressive riff at a blasting pace, after a while a slightly slower, for total headbanging comes in, seamlessly transitioning into a Bolt Throwerish part with an amazing melody. A guitar interlude, and we're back into the frontal attack, backed again by a second British panzer line and a dissonant swirl. Eventually the guitars slowly quiet the battlefield making room for the next track. And in fact, whichever part of the album I want to present as representative of the whole, I find out it would be incredibly unfair and impoverishing. For the simple reason that “Close to Complete Darkness’ is remarkably equal material and forms an inseparable monolith. It's fair to say that Morgue have recorded something in a style completely new to them, with the only reference to the past being the grind blasts that appear in a few places. Well, I would only have one wish then. For them to anchor in this harbour for longer, if they are to make records with such class, of course. This album, at least in my personal ranking, belongs to the “flawless” category. Besides all I mentioned before, the album sounds great. Very powerful and organic. The vocals are great. Simple, not overdone, in the classic death metal style, perfectly complementing the music. And the icing on the cake, at least to the eye, is the cover. Old-school in full force, in a fantastic design. I love such surprises. I think that for every death metal maniac this album is an absolute must. Did I already say that Morgue got my mind blown? I did? Well I'll say it again - I'm completely floored!

- jesusatan

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz