środa, 5 czerwca 2024

Recenzja RITVS „Der Tag Nacht”

 

RITVS

„Der Tag Nacht”

Dying Victims Productions 2023

Każdy, nawet średnio obeznany w metalowym światku jegomość wie, że katalog Dying Victims Productions opiera się w większości na klasyce mocnego grania. I bardzo kurwa dobrze, wszak tradycja to rzecz święta. Wydany pod ich skrzydłami pod koniec zeszłego roku krążek niemieckiego Ritvs to jednak klasyka we wnętrzu klasyki. Muzykę, jaką zawiera „Der Tag Nacht”, znawcy nazywają bowiem Proto-Metalem, lub jakoś tak. Dla mnie to najzwyczajniej w świecie kolejna szufladka mająca zapewne pomóc w marketingu. Mniejsza jednak o to, temat to wszak na osobną dyskusję, której teraz podejmować nie mam zamiaru. Wracając zaś do twórczości Ritvs, to jest to hybryda rustykalnych nieco dźwięków lat 70-tych, które obejmują swym zasięgiem przepastne obszary Hard Rocka, AOR, progresywnej, chwilami mocno kwaśnej psychodeli, a nawet rejony Krautrocka z późnych lat 60-tych. Charakterystyczne brzmienie zespołu, jak i płynące sinusoidalnie struktury poszczególnych utworów kształtują w głównej mierze kultowe organy Hammonda. Ich solowe sekwencje, jak i wyborne interakcje z przymglonymi, ciepłymi liniami wioseł, oraz kanoniczną sekcją rytmiczną, posiadającą głęboki groove klimat robią naprawdę zawiesisty i w zasadzie w całości determinują to, co dzieje się na tym albumie. Wydaje się, iż muzycy grupy położyli szczególny nacisk na połączenie chwytliwych warstw melodycznych z hipnotycznymi elementami progresywnymi o żywym, organicznym szlifie i sporym ciężarze. No i to była  moi drodzy zdecydowanie słuszna koncepcja, gdyż z każdym, kolejnym odsłuchem odkrywamy w tej klasycznej miksturze coraz to nowe, misternie tkane pokłady i muzyczne aspekty tej płytki. Jest w tej zdecydowanie psychoaktywnej twórczości także i odrobina mroku (oczywiście w tradycyjnej formie, jaka królowała ponad pięć dekad temu), a zapewniają go głównie wokale w twardym języku niemieckim. Jeżeli ktoś oczekuje teraz jakichś nazw, to wg mnie w muzyce Ritvs można znaleźć odniesienia do nagrań wczesnego Deep Purple, Uriah Heep, Rainbow z końca lat 70-tych, czy też Yes, bądź Blue Öyster Cult. Tak więc wszyscy, którzy oddali swe serce klasyce (niezależnie od tego, czy dawno już temu, czy też w czasach bardziej współczesnych) „Der Tag…” mogą łykać niczym pelikany, bowiem jak już wspominałem, krążek ten to samo sedno tego, co zwiemy tradycją.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz