poniedziałek, 10 czerwca 2024

Recenzja Carrion Throne „The Feast Of Human Vices”

 

Carrion Throne

„The Feast Of Human Vices” E.P.

Lacerated Enemy Records 2024

Carrion Throne to już pięcioletni „potworek”, bo powstał w 2019 roku na zgliszczach innego „okropieństwa”, które nosiło imię Epitasis. Dwa lata temu wypluł z siebie promocyjne demo „Summer 2022”, na którym znalazły się dwa utwory mocno zagęszczonego i brutalnego death metalu. Zresztą bonusowo, zamieszczono je również na tej epce obok czterech nowych kawałków. Maszkara, o której tutaj mowa to w rzeczywistości piątka muzyków z Chicago, parająca się w ramach tego zespołu deciorem o szczególnej formule. Dźwięki jakie kreują za pomocą swych instrumentów ci Amerykanie, posiadają silny charakter znany z produkcji slam’owych. Carrion Throne koncentruje się zatem na średnich i wolnych tempach i tylko w nielicznych momentach przyspieszają do ociężałego truchtu zawałowca. Do sekcji rytmicznej o miażdżących beczkach i lekko schowanym basie, dołożyli smoliste i tłumione riffy, spomiędzy których wyłaniają się złowrogie dysonanse. To niezwykle zwarte konstrukcje, które panowie czasami przełamują delikatnie rozciągniętymi akordami, krótkimi piskliwymi zagrywkami bądź basowym przerywnikiem. Jawią się one jako niezwykle druzgoczące struktury, które nieustępliwie niszczą swą rytmiką i przerażają brzmiącymi niezgodnie dla ucha ludzkiego interwałami. Kropkę nad i stawia wokalista, z którego gardła wydobywa się lepki bulgot, żywcem wyjęty z najkrwawszych produkcji typu gore. Tak więc „The Feast Of Human Vices” niesie ze sobą niecałe trzydzieści minut nieziemsko oleistego death metalu, w którym nie uświadczycie żadnych blastów czy szalonych solówek. Dostaniecie za to na twarz kawał kleistego mięsa, przy konsumowaniu którego będziecie musieli uważać na to, żeby się nie udusić lub nie oszaleć od hipnotycznych i zarazem psychicznie wykańczających dysonansów. Brać nie gadać! Do odważnych świat należy!

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz