wtorek, 18 czerwca 2024

Recenzja Pathology „Unholy Descent”

 

Pathology

„Unholy Descent”

Agonia Records 2024

Miesiąc temu ukazała się już dwunasta płyta tych rozmiłowanych w brutalnym death metalu Kalifornijczyków. Nie za bardzo tutaj nad czym jest się rozpisywać, bo Amerykanie nieprzerwanie rzeźbią w decie w znanym sobie stylu. Na „Unholy Descent” dostajemy trzynaście miażdżących kawałków, które wypełnione są po brzegi przeróżnymi technikami szarpania strun. Każdy z numerów to miszmasz złożony ze slamowego szarpania, maniakalnych przyspieszeń, schizoidalnych tremolo oraz uwierających solówek. Towarzyszy temu rzecz jasna idealnie pracująca perkusja i… no właśnie, gdzie jest bas? Jak na mój gust w tym typie muzyki powinien być wysunięty bardziej do przodu, co prawda od czasu do czasu wyłania się on nieśmiało spomiędzy reszty instrumentów, ale to i tak trochę chyba za mało. W sumie nie powinienem marudzić, gdyż brutalizm w wykonaniu Pathology to i tak gęsta muza, przy której nie można się nudzić, choć odnoszę wrażenie, że najnowsze ich wydawnictwo jest delikatnie przydługie. Co prawda każdy utwór z osobna zadziwia ilością zmian tempa, tasujących się form kostkowania, zdrowo łupiących bębnów i skrajnie gardłowych growli wokalisty, lecz wszystkie te kompozycje zebrane do kupy jawią się jako jedna bezkształtna masa. Trudno je od siebie odróżnić i już w połowie krążka można doświadczyć odczucia, że cały czas słuchamy tego samego wałka. Pomimo krótkiego ich trwania (najdłuższy ma 3 minuty i 37 sekund) są one do siebie bardzo podobne przez co odsłuch tych niespełna czterdziestu minut metalu wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Poza tym małym mankamentem „Unholy Descent” to rasowy brutal death metal, który zapewne jest wszystkim dobrze znany, gdzie slamowe akordy gniotą bez pardonu, powykręcane i ostre zagrywki boleśnie wżerają się między zwoje mózgowe, a przełamujące wszystko deathcorowe zrywy i blastowe galopady łamią kości. Jednakże trochę jakby zachowawczo ci panowie z San Diego tym razem podeszli do sprawy, ale posłuchać warto. Kilka okrążeń da się z tym materiałem zrobić.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz