Modern Rites
"Monuments"
Debemur Morti 2021
Kurcze, ależ to jest niepozorny album. Okładka jakich tysiąc, oka nie przyciąga, nazwa tym bardziej nie zachęca, bo jakaś taka... nowoczesna. W składzie dwóch członków, udzielających się także a Aara (całkowicie obojętny mi zespół) oraz Kuyashii (nie znam). Pierwszy odsłuch przelatuje bez większych emocji. Stawiam sobie zatem pytanie – dać im jeszcze szansę? Po dwóch tygodniach wracam w bardziej adekwatnym nastroju i... zaczynam eksplorować. Bo okazuje się, że pod tą cienką warstwą przeciętności ukrytych jest całe mnóstwo smaczków i wciągających pomysłów. Modern Rites grają black metal w rodzaju atmosferycznym, zatem podchodzić do nich należy z odpowiednią atencją, a nie po łebkach, jak to początkowo uczyniłem. Nie jest to bowiem bezduszna muza, której można posłuchać jednym uchem w przeciągu. Na "Monuments" bardzo dużo się dzieje i wraz z upływem czasu wychodzą na powierzchnię detale, które w pierwszej chwili łatwo nieopatrznie przeoczyć. Panowie bardzo umiejętnie budują nastrój, sięgając nie tylko do klasyki gatunku, lecz także skręcając w boczne uliczki o nazwie post, eksperimental czy avantgarde. Nie, nie ma obaw, absolutnie z tymi udziwnieniami nie przesadzają, bowiem ich osiem kompozycji to nadal w głównej mierze czarny metal a elementy choćby dark industrial wplatane są jedynie w celu podkreślenie odpowiedniego klimatu całości. Jest to materiał utrzymany w średnim tempie z tendencjami do chwilowych zrywów czy zwolnień. W niektórych fragmentach muzyka Modern Rites kojarzy mi się z francuskim Dysylumn, głównie przez melodyjnie bujające tremolo i umiejętność utrzymywania napięcia. Duet bardzo adekwatnie też wypośrodkował brzmienie swojego albumu, balansując gdzieś między starą a nową szkołą, będące bardzo selektywne ale nie zajeżdżające szpitalnym spirytusem. Żeby jednak nie było, że wszystko jest tu idealne, to doszukałem się także kilku słabszych momentów, głównie w postaci nieco banalnych zagrań, wepchniętych trochę na siłę lub niekoniecznie dopracowanych. Jest ich jednak stosunkowo niewiele, dlatego mogę spokojnie umieścić "Monuments" w szufladce z etykietą "płyty dobre". Warto zatem sięgnąć po debiut Modern Rites, bo nawet jeśli nie rozłoży was na łopatki, to na pewno nie stracicie przy nim cennego czasu.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz