MEUCHELMORD
„Mordmelodien”
Purity Through Fire 2021
Z niemieckim Meuchelmord spotkaliśmy się już przy okazji recenzji ich wydanego w 2019 roku, piątego albumu długogrającego „Waffenträger”. Od tamtego czasu minęły cirka dwa latka i oto ponownie mamy do czynienia z kolejnym, siódmym już krążkiem tej hordy, którą niepodzielnie włada Cernunnos (tworzący także w Pesthammer, czy choćby w Eisenkult). Każdy, kto lubił poprzednie wydawnictwa zespołu, ten uczuciem swym obdarzy także i „Mordmelodien”. Meuchelmord cały czas trzyma bowiem wysoko uniesiony sztandar tradycyjnego, surowego, jadowitego, germańskiego Black Metalu i ani myśli zbaczać z raz obranej drogi. Ponownie usłyszymy zatem na tej płycie dzikie, zimne, bezlitosne, srogie riffy, niezłe, okazjonalnie użyte solówki, okrutną, barbarzyńską, napierdalającą solidnie sekcję i bluźnierczy, ponury, złowrogi, rasowy scream. Podobnie, jak poprzednio, sporo tu melodyjnych, ale zarazem tnących ciało aż do kości, żrących konkretnie struktur, głównie w sferze pracy wiosła, a z krążka sączy się mizantropia, wściekłość i wszelakie, mroczne wibracje zwłaszcza w masywnych, opatrzonych większym ciężarem zwolnieniach. Zasadniczo niewiele się zmieniło, niemniej „Melodie Morderstwa” są pewnym krokiem naprzód, nie tyle pod względem stylu, ile jakości zawartych tu wałków. Większość z nich przechodzi do sedna bez zbędnego pierdolenia i jest pokazem siły i nienawistnej atmosfery, dewastując wokół wszystko zarówno surowymi liniami wiosła, jak i elementami melodycznymi. Wolniejsze, marszowe wałki o większej intensywności i zagęszczeniu pozwalają natomiast rozwinąć się bardziej mglistym, majestatycznym, nieco tajemniczym teksturom i podsycają zawiesisty, złowróżbny feeling tego krążka. Wyraźnie słychać, że nad brzmieniem także popracowano. Jest w tych dźwiękach cuchnąca siara, jad i agresja, jest jednak także przestrzeń i selektywność (momentami może nawet zbyt duża, ale to już kwestia gustu indywidualnego odbiorcy). Mimo pewnych różnic in plus, w ostatecznym rozrachunku album ten podobnie, jak „Waffenträger” nie robi na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. To kolejny, solidny, rzetelny Black Metalowy album, który przesłuchałem parę razy z umiarkowaną przyjemnością i nie ma szans na to, abym kiedykolwiek do niego powrócił. Album dla zdeklarowanych fanów gatunku.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz