wtorek, 24 sierpnia 2021

Recenzja Stress Angel "Bursting Church"

Stress Angel

"Bursting Church"

Dying Victims Prod. 2021

O, tutaj mamy prawdziwy kawał metalu przez duże Me. Stress Angel to duet z Brooklynu, który zadebiutował w zeszłym roku sześcioutworowym demo, a dziś, idąc za ciosem dostarcza nam duży debiutancki materiał, którego tytuł i okładka same w sobie są wielce wymowne. Mimo iż materiał to świeżutki, znajdziemy na nim same starocie. Można bez ogródek powiedzieć, że "Bursting Church" to zaprzeczenie nowomodnym trendom i głęboki ukłon w stronę lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Muzyka którą bawią się Jankesi to niezbyt skomplikowana mieszanka thrash i death metalu, z lekkim naciskiem na ten pierwszy gatunek. Czyli coś idealnego dla każdego zgreda, który dorastał na przełomie wspomnianych dekad. Na albumie Stress Angel usłyszymy przede wszystkim świetną pracę gitar. Nie jakieś tam wirtuozerie, lecz strzelające liściem na ryj staroszkolne riffy jakimi swego czasu częstował choćby Sodom czy Bathory a których tradycje obecnie podtrzymują na przykład Reaper albo Beyond. Czuć w tych dźwiękach sporo pasji i naturalnie wypływającą z nich szczerość autorów, dla których zapewne wszystko co najlepsze zostało zagrane dobrych trzydzieści lat temu. Dużą robotę robi także wokal z gatunku ostrego krzyku z lekką warstwą pogłosu oraz okazjonalnie pojawiające się w tle klawisze i niezłe partie solowe. Sekcja rytmiczna z kolei jeszcze bardziej podkreśla staroszkolny charakter muzyki Amerykanów, bazując głównie na prostocie, jakże charakterystycznej dla prekursorów gatunku. Oczywiście brzmieniowo też tkwimy w czasach minionych, ale zapewne zdziwilibyście się, gdybym napisał iż jest inaczej. Wszystkie te składowe sprawiają, że "Bursting Church" słucha się wybornie, mimo iż album ten kolejnej Ameryki nie odkrywa. Zatem powiecie, płyta jakich wiele? Może i tak. Ja jednak obok tego typu wydawnictw nie potrafię przejść obojętnie. Matal, kurwa, or die!

- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz