środa, 4 sierpnia 2021

Recenzja MOURNERS „Act I: Tragedies”

 

MOURNERS

Act I: Tragedies”

Personal Records 2021


Mourners to zespół tworzony przez starych wyjadaczy sceny Funeral Doom, uczestniczą w nim bowiem muzycy, którzy swą ciężką muzą miażdżyli, bądź nadal miażdżą psychikę słuchaczy w takich zespołach jak: Aphonic Threnody, Eye of Solitude, Clouds, Ennui, Pantheist, Shape of Despair, Bereft of Light, Colosus, czy Cursed Cemetery. Jeden z członków tego bandu, a mianowicie Daniel Neagoe, nazywany jest nawet Funeral Doom Metalową odpowiedzią dla Roggi Johanssona, gdyż ilość aktywnych, pogrzebowych projektów, w których się udziela jest doprawdy imponująca. Lipy zatem na pierwszym, pełnym albumie Żałobników być nie mogło i rzeczywiście kurwa nie ma! Płytka ta, to bowiem wgniatający w podłoże monolit o niesamowitym ciężarze, złożony z masywnych, lodowatych bębnów, potwornie grubego, ciosanego z kamienia, soczystego basu, tłustych, przeciąganych niekiedy przepięknie, ponurych, przytłaczających, granitowych riffów i niskich, przepastnych, grobowych, gardłowych growli przecudnej urody ubarwianych tajemniczymi, półszeptanymi narracjami. Zaprawdę gniecie ten krążek okrutnie, a pierwotna rozpacz, mizantropia i krwawiąca ciemność wylewają się z niego wiadrami. Warto jednak zagłębić się w „Pierwszy Akt…” nieco głębiej, gdyż pod tą monumentalną, zwartą, nagrobną płytą odkryjemy sporo niuansów kryjących się w jej wnętrzu. Usłyszymy tu bowiem melancholijne, wibrujące, trzepoczące niczym ćma w blasku świecy, żałobne, gitarowe melodie naznaczone lekko progresywnym dotykiem, subtelne zmiany dynamiki, ciekawie rozłożone partie klawiszy kontrastujące z gęstymi wiosłami, czy jak choćby w „Ansu Enthroned” lekko rozstrojone pianino równoważone przez niszczące swym ciężarem bębny. I choć same kompozycje są ostatecznie dosyć proste, oparte na kilku riffach toczących się w tempie żółwia z Galapagos, to sama intensywność ich wykonania jest dosłownie porażająca, co zmienia każdą, drobną nawet tonację w smolisty, miażdżący, zagęszczony gobelin w chuj ciężkich dźwięków prowadzących słuchacza wprost w otchłanie rozpaczy i przepastnej pustki zarazem. W tym roku to jak dotąd zdecydowanie najlepsza płytka z Funeral Doom Metalem, jaką dane mi było słyszeć. Śmiało można umieścić ją w swej kolekcji obok albumów Thergothon, Mournful Congregation, Evoken, The Howling Void, Dolorian, Catacombs, Esoteric, czy Skepticism. Można by o tym wydawnictwie jeszcze wiele napisać, ale prawdę powiedziawszy wolę, aby każdy z Was się z nim zapoznał i osobiście doświadczył jego hipnotycznej mocy. Doskonały, miażdżący materiał. Czekam na akt II rumuńskich Żałobników.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz