niedziela, 22 sierpnia 2021

Recenzja PUSTILENCE „The Birth of the Beginning Before the Inception of the End”

 

PUSTILENCE

The Birth of the Beginning Before the Inception of the End” (Ep)

Personal Records 2021


Pochodzący z Queensland, a konkretnie z Brisbane kwartet Pustilence to stosunkowo nowa nazwa na Śmierć Metalowej scenie, jednak wydana w tym roku Ep’ka zespołu, będąca tak naprawdę wznowieniem materiału demo wyraźnie pokazuje, że warto obserwować poczynania tych jegomości, bowiem chłopaki nie pierdolą się w tańcu, tylko z pasją i zaangażowaniem rżną Old School Death Metal, którego korzenie sięgają przełomu lat 80-tych i 90-tych. Klasyczne, rozdzierające, bezpośrednie, pierwotnie brudne, ciężkie riffy zachowujące idealną wręcz równowagę pomiędzy jadowitym, ziarnistym, kąśliwym Thrash Metalem, a brutalnym, nieco nadgniłym Death Metalem, okazjonalne, piłujące solówki, grubo szyjący bas, soczyste, napierdalające surowo beczki prezentujące różne wzory rytmiczne i gardłowe, oślizgłe growle – tak pokrótce można opisać to, co usłyszymy w trzech, zawartych na „The Birth…” wałkach. W chuj podoba mi się to, co prezentuje tu Pustilence. Niby wszystko znajome, ot, prosta mieszanka znanych wpływów, ale zarazem podane jest to w taki sposób, że wyrywa z buciorów i łamie kończyny. Gdy tak słucham „Narodzin Początku Przed Nadejściem Końca”, po mojej głowie kołaczą się tytuły klasycznych już dziś produkcji Massacra, Oppressor, Cannibal Corpse, czy Autopsy, których tytułów nie muszę chyba wymieniać. Płyną te dźwięki doprawdy cudownie, jest w nich zajebisty groove, niemal punkowa energia, a do tego całość zalatuje stęchlizną, dzięki czemu twardnieją sutki i pojawia się wzwód w galotach. Brzmi to wszystko oczywiście po staremu, czyli jest brutalnie, dosyć gęsto, momentami muliście, syfiasty pył zgrzyta między zębami i zewsząd dolatuje słodkawy aromat rozkładu. Kurwa, po krótkim namyśle stwierdzam, że dawno nie słyszałem tak dobrze w ten sposób przedstawionego Metalu Śmierci, gdzie brutalność i technika nie są obsesyjne, a rdzeń riffów osadzony jest w klasycznym Death/Thrash’u wczesnych lat 90-tych. Wyśmienity, śmiertelny rozpierdol starej szkoły. Czekam z niecierpliwością, na jakiś dłuższy materiał australijskich masakratorów.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz