środa, 11 sierpnia 2021

Recenzja Sarmat "RS-28"


Sarmat

"RS-28"

Nowy ansambl na naszej śmierciowej scenie powstał z połączenia sił i morderczych obsesji osobników zasilających onegdaj lub nawet obecnie takie załogi jak Mortis Dei, Calm Hatchery czy Carnes. Nie bawiąc się w jakieś demosy czy EPki od razu przypierdolili pełniakiem o wdzięcznym i mocno balistycznym tytule RS-28. Celowo użyłem słowa przypierdolili gdyż muza Sarmata to mocny strzał prosto w ryj. Nie jest to może mój ulubiony rodzaj śmierć metalu, ale wrażenie robi. Jest dosyć mocno technicznie, ale w sposób jeszcze strawny, jest gęsto i ciężko. Gitarki mielą słuchacza na drobnym sitku przez co delikwent wychodzi gotowy jak na tatara. Sarmaty nie mają jednak litości i dodatkowo bębnista jeszcze tłucze i siecze ścierwo na miazgę ... Do tego dochodzą blackowe akordy i obowiązkowy głęboki growl przeplatany wrzaskami. Jak dla mnie brzmienie choć ciężkie i dynamiczne (wręcz bomastyczne) to trochę za bardzo mechaniczne czyli po prostu odhumanizowane. I ma za mało brudu. Ba! tu nie ma brudu. Może nie lśni jak w sali operacyjnej, ale z podłogi można jeść i się człek nie pochoruje ... Nic nie zgrzyta i nie chrzęści między zębami ... tzn. w trybach tej wojennej machiny, nawet najmniejsze ziarenko piachu, że o gruzie nie wspomnę. A że wojenną machiną (nie tylko z nazwy) Sarmat jest to fakt niepodważalny. Potwierdza to każdy z ośmiu wałków zawartych na albumie. Nie wyróżniam żadnego jakoś szczególnie gdyż według mnie poziom równy trzymają wszystkie. No dobra "You Don't Live in My War" jakby nieco bardziej chwytliwy i zapadający w pamięć jest. Wokal trochę za bardzo podjeżdża mi Peterem, ale nie jest to jakiś duży problem. Podsumowując jest to materiał bardzo rzetelny i pewien jestem, że znajdzie grono wiernych konsumentów. Pozycja zdecydowanie dla maniaków mocnego death/blackowego uderzenia o komercyjnym (tak, kurwa, komercyjnym zabarwieniu). Na półce ustawiłbym ich gdzieś pomiędzy dokonaniami takich kapel jak Vader, Trauma, Neolith, Masachist, Lost Soul czy Behemoth. Miłośnicy zgnilizny i cmentarnych rejonów raczej nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie ... chociaż kto wie ...
RBN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz