środa, 18 sierpnia 2021

Recenzja Sněť "Mokvání V Okovech"

 

Sněť

"Mokvání V Okovech"

Blood Harvest 2021


Jak często zdarza wam się padać na kolana przed death metalem z Czech? Mną doszczętnie pozamiatał Krabathor ze swoim "Orthodox", a przecież było to w chuj lat temu. Nawet jeśli gdzieś po drodze trafiały się jakieś rodzynki, to nie była to już ta sama klasa. Aż przyszedł rok dwudziesty pierwszy, który przyniósł ze sobą debiutancki krążek pochodzącego ze stolicy naszych południowych sąsiadów Sněť... Materiał to może niezbyt długi, bowiem zamykający się spokojnie w pół godziny, za to zawierający taki ładunek energii, że eksplodujący reaktor w Czarnobylu wygląda przy nim niczym dziecinna zabawka. I wcale nie mam tu na myśli, że blast goni blast. Na "Mokvání V Okovech" znajdziemy osiem numerów klasycznego death metalu utrzymanego w raczej średnim tempie, za to solidnie naszpikowanych pomysłami z klasycznych płyt Bolt Thrower, Monstrosity, Morbid Angel, Autopsy czy Death. Czesi nie wałkują w kółko tego samego patentu w nieskończoność, lecz co chwilę czymś zaskakują. A to na chwilę przyspieszą, by zaraz potem zgnieść nasze jądra ciężkim jak katedra w ich rodzinnym mieście walcem, a to wrzucą motyw bardziej melodyjny w stylu Schuldinerowym by następnie roznieść wszystko na szczątki bezpośrednim, wręcz topornym riffem. Wszystko utrzymane jest tu w staroszkolnym klimacie i stanowi istny ekstrakt tego, co w latach dziewięćdziesiątych oferowała zarówno szkoła amerykańska, jak i europejskie. Aby było jeszcze ciekawiej brzmienie tych nagrań jest stuprocentowo organiczne, beż żadnych triggerów czy wypolerowanego dźwięku. Oczywiście do tego bulgoczącego gara dorzucono rasowy growl, lecz konia z rzędem temu, kto ze słuchu wychwyci, że teksty wyrzygiwane są w języku Pepików. Cholernie nośny jest ten album i po kilku odsłuchach silnie uzależnia. Na tyle, że by wyjąć go z odtwarzacza przydatna zdaje się wyciągarka. Jeśli jakiś dzban nie znajdzie na nim wszystkiego, czego death metalowa dusza do szczęścia potrzebuje, powinien czym prędzej udać się do laryngologa lub psychiatry. Bez zbędnego pierdolenia – posiadanie tego albumu w swojej kolekcji przez każdego maniaka śmierć metalu to jebany obowiązek. Bo "Mokvání V Okovech" już w tej chwili jest klasykiem gatunku.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz