poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Recenzja Akefal „Opus Darkness”

 

Akefal

„Opus Darkness”

Shadow Rec. / Regain Rec. 2021

Tak sobie właśnie myślałem, że ostatnio zachwycam się w recenzjach niemal wyłącznie płytami silnie nawiązującymi do klasyki death czy black metalu. No ale ile jest niby zespołów, które w ramach tych gatunków potrafią nadal zrobić coś świeżego czy oryginalnego? I jakby mnie Szatan wysłuchał, bo oto w tej chwili kręci się u mnie „Opus Darkness” a ja coraz szerzej otwieram paszczę ze zdziwienia. Akefal to młody band w którego skład wchodzą persony znane dla przykładu z Taphos, Blot & Bod czy Ultra Silvam, a wspomniany materiał to nowa EP-ka wzbogacona trzema utworami z wydanego wcześniej demo. Krążek ten zawiera muzykę… dziwną i popierdoloną. Tak to chyba należy nazwać, gdyż łatka black/death ni chuja nie odda tego, co się tutaj odjaniepawla. Duńsko szwedzka kolaboracja wzięła na warsztat wariacje na temat chaosu i jego różnych oblicz, wrzucając do swoich kompozycji, poza wspomnianymi przed chwilą dwoma głównymi gatunkami, całe mnóstwo inspiracji sięgających dość odległych nurtów muzycznych. W zasadzie w każdym numerze coś zaskakuje. Rytmy są często łamane, zmienia się tempo, przez co można odnieść silne wrażenie jakby panowie jammowali sobie w sali prób. Blackmetalowe tremolo mieszają się z mocnymi deathmetalowymi akordami, gdzieniegdzie pojawi się motyw z lekka jazzowy by za sekundę wybrzmiał krótki temat doomowy. Blasty przechodzą w niespodziewane zwolnienia lub mechaniczne, industrialne rytmy. W wieńczącym wydawnictwo „Definite Savagery” można nawet dosłuchać się schowanego w tle motywu orientalnego. Może to porównanie jest nieco naciągane, ale słuchając Akefal przychodzi mi do głowy mega surowa wersja Diskord, głównie z powodu podobnie naturalnego łączenia odmiennych stylów, choć i tak są one tu silnie splecione nitką wspomnianego wcześniej chaosu. Druga rzecz to, podobnie jak u Norwegów, na „Opus Darkness” także znajdziemy silne echa klasyków. Żeby choćby pierwszy z brzegu utwór tytułowy w którym tylko głuchy nie usłyszy wczesnego Morbid Angel. Wokalnie też mamy niezłą karuzelę z krzykami, wrzaskami i skowytami, zatem pozorny na pierwszy rzut ucha demówkowo brzmiący minimalizm po chwili okazuje się niezwykle złożoną układanką. I właśnie tego ostatnio podświadomie szukałem – zespołu, który pokombinuje pozostając jednocześnie, przynajmniej brzmieniowo, w głębokim podziemiu. Akefel spełnił pod tym względem moje oczekiwania w stu procentach. Czekam na dużą płytę.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz