WŸNTËR ÄRVŃ
„Abysses”
Antiq Records 2021
Nieczęsto w mym odtwarzaczu
goszczą produkcje z gatunku Neofolk/Darkfolk/Neoclassical, a w takich właśnie
klimatach obraca się francuski duet Wÿntër Ärvń. Lubię jednak od czasu do czasu
zapuścić się na nieco inne terytoria muzyczne, celem złapania dystansu i
przewietrzenia szarych komórek z codziennej rzezi. Nie są dla mnie problemem
gatunkowe ramy, czy ograniczenia, gdyż tak naprawdę muzyka dzieli się na dobrą
i złą niezależnie od tego, w jakiej szufladce ją umieścimy. Wracajmy jednak do
dźwięków, jakie słyszymy na drugiej płycie żabojadów. „Abysses” to w pełni
akustyczny, w 95% instrumentalny album (czyste wokale o ciekawej barwie
intonowane przez pewną niewiastę i ponure, złowieszcze, mizantropijne
warknięcia i krzyki pojawiają się dopiero pod koniec tego materiału), na którym
poszczególne kompozycje tworzone są z pomocą klarnetu, instrumentów
perkusyjnych, smyczków i gitary klasycznej. Nie jest to jednak płaskie, łzawe,
amatorskie plumkanie, muzyka zawarta na tym albumie, mimo iż stosunkowo prosta
ma warstwowy charakter i operuje sporą ilością barw i faktur, a co ciekawe swe
inspiracje zespół czerpie z Black Metalu lat 90-tych.Sporo tu zatem ciekawych
harmonii, zarówno jeżeli chodzi o pracę wiosła, jak i klarnetu, a niektóre
struktury muzyki dawnej, gdzie na pierwszy plan wysuwa się wiolonczela w
połączeniu z głębszymi, miarowymi uderzeniami bębna i innymi, delikatniejszymi
instrumentami perkusyjnymi, dudami, czy drewnianymi dęciakami, oraz wzajemne
oddziaływanie na siebie tych instrumentów tworzą na tej płycie nieco
wysublimowany, tajemniczy, z lekka mistyczny klimat, jak i pewien swoisty rodzaj
lęku i niepokoju. Jak zapewne się domyślacie największą siłą tej płyty (poza
jej okładką, bo ta jest bardzo dobra) jest właśnie atmosfera, którą tworzy
poszczególnymi kompozycjami. Mroku co prawda tu jak na lekarstwo, ale żalu, melancholii,
nostalgii, smutku i tęsknoty w wielu odcieniach album ten oferuje na morgi i
hektary. Z mojego punktu widzenia najciekawiej wypadły tu: cover Xasthur
„Marcheurs de Mondes Dissonants” i zamykający płytkę „Quand Tombe le Jour” z
racji swych najwyraźniejszych konotacji z Black Metalem i aury skłaniającej się
ku ciemności, jaka otacza te wałki. Brzmienie tego materiału jest chyba takie,
jakie powinno być w tym stylu. Dużo głębokich tonów, przestrzeń i odpowiednia
czystość dźwięku, aby każdy instrument mógł bez przeszkód, odpowiednio
wybrzmieć i przekazać to, co ma do przekazania. Jak wspominałem na początku,
rzadko zapuszczam się w te muzyczne rejony, gdyż to nie moja bajka, niemniej
„Abysses” przełknąłem bez większych problemów i było to na swój sposób ciekawe
i relaksujące zarazem doświadczenie (momentami musiałem uważać, żeby nie
puściły mi zwieracze), więc myślę, że mogę wystawić tej płytce zdecydowanie
pozytywną notę, gdyż w swojej kategorii to z pewnością wyśmienity album. Każdy,
kto zatem ma ochotę pogrążyć się w zadumie i kontemplacji, może śmiało sięgnąć
po drugi album Wÿntër Ärvń, nie powinien być zawiedziony. Mnie na razie
wystarczy, ale niewykluczone, że za czas jakiś, w chwili słabości powrócę
jeszcze do twórczości francuskiego duetu, czas pokaże…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz