środa, 27 listopada 2019

Recenzja Graves / Grave of God "Concilium"


Graves / Grave of God
"Concilium"
Putrid Cult 2019

Obrodziło nam grobami na tym wydawnictwie. Aczkolwiek nie powinno to nikogo dziwić, gdyż już sama nazwa labelu do czegoś w końcu zobowiązuje. Któż z nas bowiem nie lubi zapachu gnijącego mięsa, zwłaszcza takiego świeżo wydłubanego spod ziemi? Na najnowszym splicie dwóch portugalskich hord takich rozkopanych dołów mamy dokładnie dziewięć. Pierwsze pięć należy do kapeli, której średnio zorientowanemu fanowi black metalu przedstawiać nie trzeba. Graves, po dwóch demówkach i wyjątkowo dobrym debiucie uderza ponownie by bezcześcić wszelkie świętości i pluć w twarz każdego wyznawcy syna stolarza. Kto zna dotychczasową twórczość tego zespołu, ten dokładnie wie czego się spodziewać na tym splicie z ich strony. Gdyby typowanie cyfr do Lotto było tak banalnie proste, byłbym już miliarderem. Panowie po raz kolejny atakują najwyższej jakości black metalem głęboko zakorzenionym we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Słychać tu wyraźnie, iż wszystko zostało nagrane metodą DIY. Brzmienie tego materiału jest syfiaste, garażowe lecz nie wykraczające poza granice słyszalności czegokolwiek. Powiedziałbym, że jest to doskonały sound dla tak plugawej muzyki jaką tworzy Graves. Ich utwory kojarzą się ze stylem, jaki prezentował do pewnego czasu Darkthrone – ma być chamsko, surowo a jednocześnie melodyjnie na swój charakterystyczny sposób. I tak też w rzeczy samej jest. Chłopaki nie bawią się w jakiekolwiek awangardy, grają swoje, głównie w średnim tempie, chwilami nieco zwalniając. Wszystkiemu towarzyszy obłąkany wokal, co sprawia, że puzzle zostają ułożone do ostatniego klocka. Kolejne cztery utwory należą do nieznanego mi uprzednio Graves of God. Obawiałem się, że będzie to jakaś lipa, jednak okazuje się, że wiele rzeczy, które napisałem powyżej o Graves można przypisać i temu zespołowi. A właściwie kolesiowi, gdyż GoG to jednoosobowy projekt, poruszający się w bardzo podobnych klimatach. Czyli też rządzi prymitywizm i stara szkoła. Norweskie echa odbijają się od Grobu Boga z wielką siłą, sprawiając iż słuchanie tych nagrań może przenieść nas na półwysep o kształcie psa, dodatkowo cofając w czasie o dwie dekady. Wszystko tutaj pięknie stuka i bzyczy i mimo iż nie jest to absolutnie nic innowacyjnego, to ja jednak kocham takie "piosenki, które już kiedyś słyszałem". Zwłaszcza w tak dobrym wykonaniu. Mimo iż wszystkie utwory są do siebie niemal bliźniaczo podobne, bujają niesamowicie i sprawiają od chuja radochy. Mogę z nieczystym sumieniem powiedzieć, iż oba dzielące to wydawnictwo zespoły serwują dokładnie taki rodzaj black metalu, jaki kocham najbardziej. Łykam ten split bez popity i jestem pewny, że wielokrotnie będę do niego wracał.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz