IMPERIAL CULT
„Spasm of Light”
Amor
Fati Productions 2019
Zanim
włączyłem debiutancką płytkę Holenderskiego Imperial Cult miałem dużo obaw. Wydawca
określa muzykę zespołu jako Atmospheric Black Metal, a na albumie tym znajduje
się tylko jeden, monstrualny, trwający prawie 34 minuty utwór. Obawiałem się
zatem, że przyjdzie obcować mi z mdłym, przeciętnym, klimatycznym graniem,
które wyżej chuja nie podskoczy. Kilkanaście sekund po wciśnięciu play
przekonałem się dobitnie, jak bardzo się pomyliłem, bowiem wraz z początkiem
„Spasm of Light” otwarły się przede mną wrota piekieł. Nie chodzi mi jednak o
typowy obraz Piekła przepełnionego demonami, pełnego przeklętych duchów,
władanego twardą ręką przez Rogatego Władcę. „Skurcz Światła” to raczej podróż do
samego jądra ciemności, miejsca, w którym żyją wszystkie lęki, traumy i cierpienia. Ten stanowiący wyzwanie zarówno dla twórców, jak
i odbiorców, długi wałek uderza z wielką gwałtownością i serwuje nam 34 minuty
doznań, które balansują na granicy psychozy. Słyszane tu dźwięki są mocno
surrealistyczne, rozmyte i jakby niewyraźne, co sprawia, że chwilami można
stracić orientacje. Nie wiem, czy mam rację, ale wydaje mi się, że to, co
stworzył zespół na swej pierwszej płycie, jest w dużej mierze improwizowane. To
tak, jakby porwał nas ogromny, gwałtowny, szalejący, pochłaniający wszystko
łącznie ze światłem, burzowy wir. Utwór ten, to w zasadzie wściekły, ciągle
odnawiający się, nieustępliwy, powietrzny lej, który osiągając w końcu punkt
krytyczny, imploduje z potworną siłą. Ta powtarzalność i cykliczna, obecna
wszędzie mgiełka hałasu w tle tworzą ów efekt ogromnego cyklonu, który wciąga
człowieka w obłędny trans, doprowadzając jego szare komórki do temperatury
wrzenia. Rzeczywiście można muzykę Imperial Cult nazwać Atmosferycznym Black
Metalem, jednak owa atmosfera jest zupełnie inna, niż się każdy spodziewa. Nie
ma tu łzawego, przeintelektualizowanego pitolenia. Klimat panujący na „Spasm…”
zbliżony jest raczej do siarczanych, trujących wyziewów prosto z kloaki Diabła.
Dobra rzecz, ciekawe, w którą stronę pójdą Holendrzy na następnym albumie?
Hatzamoth
dziś odkryłem, może być ciekawe
OdpowiedzUsuń