piątek, 29 listopada 2019

Recenzja Cianide "Unhumanized"


Cianide
"Unhumanized"
Hells Headbangers 2019

Cianide, to zespól, który mimo iż istnieje już od ponad trzydziestu lat, zna tak naprawdę nieliczna garstka fanów. Zespół bardzo konsekwentny w swoich poczynaniach muzycznych, można powiedzieć że taki prawdziwy dinozaur, nie Dino z kreskówki. I mimo iż nigdy nie wybili się ponad powierzchnię undergroundu, nagrali od cholery bardzo dobrego metalu śmierci będąc zawsze do bólu szczerzy i bezkompromisowi. Z tego też powodu każdy następny materiał wychodzący na światło dzienne pod znaku tego ansamblu sprawiał, że krew w żyłach zaczynała mi jakby szybciej płynąć. Nie inaczej było i tym razem. Gdy tylko pojawiła się w mojej skrzynce najnowsza EP-ka morderców z Chicago ręce mi zadrżały a serce zabiło ze zdwojoną siłą. "Unhumanized" to pięć numerów trwających niecałe dwadzieścia sześć minut. Numerów utrzymanych w wykreowanym na samym początku istnienia zespołu stylu – czystym death metalu, bez skazy zbędnej melodyjności czy romansowania z niepotrzebnymi gatunkami pobocznymi. Nie! Cianide nadal łomoczą po swojemu gniotąc kości i rozpruwając trzewia ciężkimi riffami w starym stylu. Niesamowite jest jak ci kolesie potrafią komponować teoretycznie bardzo podobne do siebie utwory przez tyle lat, nadal wplatając w nie coś, co po prostu łapie za serducho i totalnie zniewala. Z drugiej strony, to chyba po prostu rzecz gustu. Dla mnie niektóre zespoły mogą nagrywać w kółko to samo i nadal będę się cieszył jak murzyn białą czekoladą, pod warunkiem, iż owa muzyka będzie na wystarczająco wysokim poziomie. "Unhumanized" zdecydowanie jest. Poza standardowymi, ciężkimi jak walec numerami, będącymi znakiem firmowym Cianide, mamy także chwytliwe, niemal death'n'rollowe fragmenty przy których baniak rwie się do tańca jak pojebany. Rytmy w "Weapon of Curse" czy "Traitors" potrafią wywołać lekki wstrząs mózgu powodujący uszczerbek na zdrowiu, a ja i tak wyszedł bym ze szpitala po godzinie na własne życzenie i włączył ponownie omawianą EP-kę na full volume. Świetny jest ten nowy materiał Amerykanów. Zawiera praktycznie wszystko, czego każdy maniak staroszkolnego death metalu oczekuje od weteranów wspomnianego gatunku. Wielu innych odeszło na wcześniejszą emeryturę, inni udają, że nadal czują ducha rebelii odcinając kupony od dawno minionej sławy, jeszcze inni totalnie się skurwili... Na szczęście Cianide nadal wie, czym jest i czym zawsze powinien być death kurwa metal! I dlatego przed tymi panami kłaniam się głęboko i wypijam za nich kolejny, wielki kielich bursztynowego napoju. Na pohybel pozerom! Świetna EP-ka!
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz