Possession
/ Venefixion
"Passio
Christi Part II / Necrophagous Abandon"
Split,
który właśnie mam przed sobą to druga część konceptu "Passio
Christi" belgijskiego Possession. Tym razem woskowy placek
dzielony jest między nich a francuski, nieznany mi wcześniej,
Venefixion. Na początku nadejście egzorcyzmów zwiastują bijące kościelne
dzwony, przestrzegające przez zbliżającą się
porcją smoły i siarki. Tych w kontynuacji opowieści o synu bożym,
od momentu aresztowania do śmierci na krzyżu, absolutnie nie
brakuje. Possession znaleźli już chyba idealne proporcje między
death i black metalem wykształcając przy okazji swój własny,
rozpoznawalny styl. "Crus Immissa" to szybki i bardzo
intensywny utwór w którym nie brakuje świetnych akordów oraz
tradycyjnie podkręcających atmosferę chorych wrzeszczanych i
krzyczanych w tle wokaliz. Jest niczym gwóźdź wbijany w dłoń
Nazareńczyka – bolesny i zwiastujący rychłą śmierć. "Stabat
Mater" to z kolei trwający ponad osiem minut, bardziej złożony
i urozmaicony kawałek. Poza dzikimi blastami mamy tutaj także
zwolnienia przy których rytmiczne riffy wręcz nakazują wstać i
machać łbem. Ten materiał, w połączeniu z pierwszą częścią
konceptu zawartą na splicie z Spite, po raz kolejny prezentuje
belgijską bestię z jak najbardziej obrzydliwej strony. Na odwrocie
krążka prezentują się natomiast goście z Venefixion. Przyznam,
że ich muzyka to spora niespodzianka w pozytywnym tego słowa
znaczeniu. Po staroszkolnym, klawiszowym wprowadzaczu, zwiększającym
pod koniec swoją intensywność, Francuzi uderzają bardzo wysokiej
jakości death metalem. Zarówno utwór tytułowy jak i "Ripped
From the Cross" to ostre jak brzytwa kawałki metalowej zagłady.
Venefixion szatkują nasze narządy słuchu potężnymi perkusyjnymi
kanonadami, by co jakiś czas nieco zwolnić i dopierdolić do pieca
co raz to lepszym riffem, mocno zakorzenionym w klasyce zarówno
death jak i thrash metalu. Skojarzenia z Sadistic Intent są jak
najbardziej na miejscu. Wściekłość bijąca z wypluwanych przez
Żabojada wokali sprawia, że można dostać piany na pysku i kogoś
przypadkowo pogryźć. Bardzo dobrze spisał się także realizator dźwięku.
Wszystko brzmi tak jak powinno - organicznie i jednocześnie bardzo
przejrzyście. Kilka młodych kapel zrobiło ostatnimi czasy
na mnie wielkie wrażenie, że wspomnę jedynie o Taphos czy
amerykański Laceration (choć oba te zespoły to nieco inna półka).
Teraz zdecydowanie odnotowuję nazwę Venefixion jako wymagającą
szczególnej atencji. Niesamowity cios! Jeśli ktoś, kto kocha
Szatana w muzyce i lubi uczucie krwi płynącej z uszu, nie skusi się
na zakup tego splitu, to może od razu odnawiać śluby czystości i
biegusiem – do spowiedzi! Dla każdego maniaka konkretnego
wpierdolu jest to z kolei pozycja obowiązkowa. Rzekłem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz