piątek, 22 listopada 2019

Recenzja ORTHODOXY „Novus Lux Dominus”


ORTHODOXY
„Novus Lux Dominus”
The Sinister Flame 2019


Kurwa! Miałem sobie dziś odpuścić pisanie o muzyce, gdyż to zdecydowanie nie był mój najlepszy dzień. Jestem fizycznie wyjebany, bo skończył się długi weekend, psychicznie zdołowany, bo skończył się długi weekend i trzeba rano zapierdalać do roboty, a jeszcze do tego w długi weekend fura mi się zjebała i jak na razie do roboty muszę dymać komunikacją miejską, co nie poprawia mojego samopoczucia. W chuj z takimi weekendami! Zrozumiałym jest zatem, że chciałem sobie nieco poprawić humor. Zarzuciłem więc na słuchawki debiutancki album Hiszpańskiego Orthodoxy i po chwili wiedziałem już, że trzeba o tej produkcji wspomnieć małe co nieco, bowiem to naprawdę dobry materiał. „Novus Lux Dominus” to 42 minuty ciężkiego, rozrywającego na strzępy, opartego o klasyczne wzorce Death Metalu, przy dźwiękach którego mury Jerycha rozpadłyby się niczym domek z kart. Sekcja z wywracającym flaki basem gniecie z potworną siłą, wiosła sieją spustoszenie, sypiąc na nasze głowy spore ilości raniącego dotkliwie gruzu i stłuczki szklanej, demoniczny, niski growling przecudnej urody dopełnia to Diabelskie dzieło zniszczenia. Ta płytka wydaje się przy pierwszym kontakcie nieco toporna, ale to, co pierwotnie wydaje się wadą, zanim miną 42 minuty staje się zaletą, a owa toporna prostota sprawia, że albumu tego chce się słuchać (przynajmniej ja tak mam). Gęste, brutalne, zainfekowane surową zgnilizną brzmienie sprawia, że produkcja ta miażdży wszystko, co stanie jej na drodze. Zaprawdę powiadam Wam, dużą przyjemność sprawił mi ten buldożer z zębami rekina i dzięki temu przynajmniej wieczór tego ogólnie zjebanego dnia był naprawdę przyjemny.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz