czwartek, 7 listopada 2019

Recenzja BURIER „Burier” (Demo)



BURIER
„Burier” (Demo)
GoatowaRex 2019

Jak już wspominałem kilka razy na łamach tego szacownego periodyku, lubię surową, bezpośrednią muzykę, której największa siła leży w prostocie, jednak z australijskim projektem Burier mam lekki problem. Niewątpliwie szanuję tego gościa za bezkompromisowe podejście do tematu, gdyż wszystko tu, poczynając od logo zespołu, a na samych kasetach (które podobno były autentycznie zakopane w ziemi przez okrągły rok, później ekshumowane i przeklęte – chodzi oczywiście o pierwszą edycję limitowaną do 40 szt.) skończywszy, jest brudne, obskurne i nieludzkie. Muzyka zawarta na tym wydawnictwie prezentuje oczywiście podobne oblicze. Black Metal, jaki tu słyszymy, jest chamski, surowy, chropowaty i bestialski, a brzmienie, jakim opatrzono te pięć wałków, to zasyfiały, tubalny, ziarnisty sound, walący głęboko usytuowaną, zagrzybioną, wilgotną piwnicą. Nie znaczy to, że słyszymy tu non-stop bezrozumną sieczkę. Są tu także zwolnienia, które wciskają nam czerep w zawiesiste, śmierdzące bagno, odrobina ledwo słyszalnego parapetu, czy chore noise’owo-industrialne wkręty brutalnie penetrujące nasze mózgi. W czym zatem leży ów problem, skoro wszystko jest tak bezkompromisowe, zapytacie? Ano, w tym moi drodzy parafianie, że nie zawsze chce mi się przegryzać przez te zajebane grubym kurzem i pajęczynami brzmieniowe meandry, aby dotrzeć do sedna sprawy. Potrzeba bowiem do tego dużo samozaparcia, uporu i cierpliwości, a ja robię się coraz starszy i zaczyna mi tego brakować. Kiedy już pokonam tę dźwiękową barierę, jest dobrze, a muza Burier solidnie kopie po mordzie. Z drugiej jednak strony, gdyby nie ten brzmieniowy syf, to nie wiem, czy zatrzymałbym się przy twórczości kolesia z Antypodów na dłużej. Kończąc zatem ten wywód: jeżeli macie ochotę na naprawdę ohydny kawałek Black Metalu i nie boicie się brzmieniowego rozpierdolu, to demo Burier jest dla Was. Jeżeli natomiast preferujecie czyste, jak pupcia niemowlaczka, dopieszczone produkcje, to na milę morską nie zbliżajcie się do tego przegniłego (dosłownie) wydawnictwa, gdyż może się to dla Was zakończyć zejściem z tego łez padołu, lub jeszcze czymś gorszym.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz