EHLDER
„Nordabetraktelse”
NordvisProduktion
2019
Po
otwarciu pakietu promocyjnego tej płyty pierwsze, co napotkałem to fotka
strasznego kolesia dzierżącego magiczny zapewne kostur z twarzą wymalowaną w
barwy wojenne, odzianego w sweterek wyjęty żywcem z naszej Cepelii i kamizelkę
zrobioną z futerka jakiegoś biednego zwierzęcia, którego wzrok ma zapewne
zasiać strach w sercach wrogów wszelkiego asortymentu. Poważna sprawa,
pomyślałem sobie i postanowiłem zgłębić nieco temat. Okazało się, że owym
groźnym jegomościem, który w zasadzie w całości odpowiada za ten projekt jest
Stefan Sandström znany również jako Graav lub Graavehlder, który zdzierał swą
gardziel i wypluwał płuca m.in. w Armagedda, czy LIK. Odezwały się w nim
pierwotne instynkty, zapragnął pobiegać trochę po lesie, zaśpiewać przy ognisku
kilka pieśni i tak oto powstał Eldher. Odkładając żarty na bok, debiutancki album
tego zespołu zatytułowany „Nordabetraktelse” to całkiem niezłe, solidne granie,
pod warunkiem oczywiście, że ktoś lubi leśny Black Metal. Drzew i krzewów tu
faktycznie sporo, ale wędrówka przez ten las nie boli i jest umiarkowanie
przyjemna. Udeptanych traktów tu bowiem sporo, choć niektóre są mocno
zarośnięte lub przesłonięte rozłożystymi koronami drzew. Jednak, gdy dobrze się
rozejrzeć, to i prawdziwka znaleźć można, a i jakaś zbłąkana kuna, borsuk, czy
lis czmychnie nam spod buta. Dobra, wystarczy tych obrazowych porównań.
Muzycznie natomiast obcujemy tu z równą, wyważoną sekcją, surowymi riffami o
transowym charakterze i wokalami, których sinusoida waha się od agresywnego,
emocjonalnego krzyku po czyste zaśpiewy, na jakie mogliśmy się natknąć na
płytach Storm, czy Isengard. Spotykamy tu również struktury inspirowane
tradycyjnymi, nordyckimi pieśniami ludowymi i rytmy o szamańskim, nieco
rytualnym wręcz charakterze. Niektóre riffy grane są w różnych skalach i jakby
nierównych odstępach czasowych, jednak patenty te wykorzystywane są w
umiejętny, charakterystyczny sposób, więc brzmią naturalnie i organicznie. Nad
całością unosi się pogański klimat, szacunek i podziw dla sił natury iwierzeń,
jakie onegdaj królowały na tych ziemiach, jednak płyta ta ma wyraźnie
prymitywny, surowy, atawistyczny charakter, również dzięki tekstom, które
stworzono w ojczystym języku Graav’a. Fani wczesnego Ulver, In The Woods…, czy
Arckanum powinni przyswoić sobie ten album bez większych problemów. Tego typu
grania słucham niewiele i raczej rzadko, więc nie uważam się za eksperta, ale
dla mnie „Nordabetraktelse” to warta posłuchania, uczciwa, mocno zaangażowana,
dobra płyta z Pagan/Black Metalem. Niektórzy twierdzą, że to najlepsza
produkcja, jaka ukazała się w tym gatunku na przestrzeni kilku ostatnich lat.
Kto wie, może to i prawda…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz