TZUN TZU
„The Forbidden City” (Ep)
Lavadome Productions 2020
Tzun
Tzu (lub Sun Tzu) w starożytnych Chinach zgłębiał naturę wojny. Strateg ten
twierdził, że wojna to sprawa o żywotnym znaczeniu dla państwa, obszar życia
lub śmierci i droga do przetrwania, lub zagłady. Jego imieniem nazwali swój
zespół czterej Australijczycy i trzeba przyznać, że to trafny wybór, bowiem ich
muzyka także przynosi śmierć i zniszczenie. Nie wiem, jak to się stało, ale
przegapiłem wszystkie wcześniejsze materiały tej grupy. Po tym, co usłyszałem
na ich najnowszej Ep’ce przyrzekam, że w ramach pokuty odbędę pielgrzymkę na
kolanach do Lichenia, czy innej Lednicy, przejdę przez bramę-rybę, po czym rozpierdolę ją w cztery dupy, a co najważniejsze czym prędzej zapoznam się z
poprzednimi produkcjami zespołu. Tzun Tzu tworzy bowiem doskonały, smolisty,
gęsty Death Metal, a „The Forbidden City” to trzy wałki, które dosłownie
niszczą obiekty. Okrutnie przejebały mnie te utwory, w których potężne beczki
uderzają z siłą młota do wbijania mostowych pali, świetny, rozrywający bas
rzeźbi totalnie powykręcane figury, mięsiste wiosła roznoszą w pizdu wszystko,
co napotkają na swej drodze, a wygrywane przez nie chore, piłujące solówki to
kurwa czysta doskonałość! To brutalne dzieło wieńczą niskie, złowieszcze growle,
które sprawiają, że ścina się białko w organizmach żywych. Zawiesista,
skondensowana, lepka Śmierć Metalowa maź przepływa w każdym naczyniu
krwionośnym tej bezkompromisowej produkcji. Dźwięki
tworzone przez Australijski kwartet jawią mi się jako połączenie wpływów
Immolation i Altars, co w przypadku tego drugiego zespołu specjalnie nie
powinno dziwić, bowiem w Tzun Tzu gra Alan Catman (garowy twórców doskonałego
„Paramnesia”). Grube, tłuste, przestrzenne brzmienie daje tym wałkom soczyste
pierdolnięcie, ale też uwypukla duszną, z lekka orientalną atmosferę, jaka
sączy się z tego materiału. Zajebista płytka, szkoda tylko, że taka krótka.
Czekam podekscytowany na drugi, pełny album grupy. Jak dla mnie zakup
obowiązkowy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz