Coffin Rot
"A
Monument To the Dead"
Rotted
Life / Blood Harvest 2019
Dziś
na chwilę jeszcze wracamy do roku ubiegłego. Debiutancki album
Coffin Rot ukazał się bowiem już kilka miesięcy temu i mimo iż
żadnych podsumowań nie zawojował, jest o tyle solidnym
wydawnictwem, że szkoda by przeszedł zupełnie bez echa. Czwórka
pochodzących z Portland w stanie Oregon młodzieńców serwuje nam
nieco ponad pół godziny klasycznego do bólu śmierć metalu silnie
nawiązującego do najlepszych jankeskich tradycji. "A Monument
To the Dead" to w zasadzie wypadkowa wszystkiego, z czego do
dziś słynie tamtejsza scena, choćby dzięki takim właśnie
zespołom jak tu omawiany. Już samo brzmienie zagęszcza atmosferę
gryzącym w nozdrza odorem rozkładającego się mięsa. Jest tłuste
niczym czerwie wijące się w ociekającym ropą ścierwie a
jednocześnie bardzo selektywne. Gitary brzmią ciężko jak sam
skurwysyn a dudniący bas pięknie całość podkreśla. Utwory
utrzymane są w przeważającej większości w średnim i szybszym
tempie z chwilowym galopem tasującym się z masywnymi, miażdżącymi
narządy wewnętrzne zwolnieniami. Jest też swoisty groove,
sprawiający że łeb samowolnie zaczyna kołysać się w rytm
docierających do mózgu akordów. Nie ma tu może zbyt wiele
oryginalności, jednak od tego typu albumów w ogóle jej nie
oczekuję. Słuchając Coffin Rot przychodzi mi na myśl przynajmniej
dziesięć klasycznych nazw, lecz nie widzę sensu bym miał je tu
wymieniać. Chłopaki zgrabnie łączą staroszkolne wzorce w swoją
własną układankę i to jest najważniejsze. Mamy tu także
klasyczny death metalowy wokal, niezłą okładkę z trupami w roli
głównej, nieprzekombinowane logo, więc wszystko jest jak
najbardziej na swoim miejscu. Bardzo dobrze słucha się tego albumu
a co najważniejsze, nie nuży się on nawet po wielokrotnym z nim
obcowaniu. I tyle. Tylko tyle i aż tyle. Dla każdego maniaka
klasycznego amerykańskiego grania ten album to pozycja obowiązkowa.
Zatem smacznego!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz