AEGRUS
„In Manus Satanas”
Saturnal Records 2019
Za
oknem z nieba wali bobem, chmury ciągle na niskim pułapie,człowiek przymulony,
jakby dostał w łeb obuchem. Trzeba zatem zapodać jakąś muzyczkę, która
spowodowałaby wzrost adrenaliny i przypływ sił życiowych. Mój wybór padł na
trzeci, pełny album Aegrus i to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Muzyka
tej hordy nie puka do drzwi słuchacza i nie pyta, czy może wejść. Te dźwięki
wypierdalają bezceremonialnie drzwi razem z futryną i dojeżdżają delikwenta bez
zbędnych ceregieli. „In Manus Satanas”to bowiem świetna, poniewierająca
okrutnie płyta, zawierająca niespełna 45 minut tradycyjnie fińskiego,
siarczystego, agresywnego Black Metalu, którego cechami charakterystycznymi są:
zimne, jadowite, surowe riffy przepełnione ponurymi melodiami, napierdalająca
bezlitośnie perkusja, którą wzmacnia tnący do kości bas i bluźniercze wokale.
Ogromną siłą tego albumu są właśnie, wspomniane już tu
nieco wcześniej furiackie riffy i lodowate, chwytliwe, przepełnione mrokiem,
mizantropią i swoistą melancholią melodie. Aegrus doskonale wie, kiedy nieco
się wycofać i pozwolić tym melodiom nieco rozbłysnąć i należycie wybrzmieć,
zamiast topić je w sprzężeniach zwrotnych, zasypując dodatkowo wściekle
spadającymi nań bębnami. Taki zabieg sprawia, że wałki zawarte na tej płycie
popisowo wręcz łączą w sobie pierwotny gniew, barbarzyństwo i bezkompromisowość
z chwytliwą melodyką bez utraty choćby odrobiny siły i brutalności. Zarówno
wymowna okładka płyty, jak i tytuł jednoznacznie wskazują, że panowie ci nie są
fanami chrześcijaństwa, a znajdująca się tu muzyka dodatkowo to odzwierciedla.
Produkcja jest zagęszczona, surowa, bezpośrednia i bezkompromisowa. Finowie nie
eksperymentują niepotrzebnie, nie chowają się za dziwnymi instrumentami. Tu
znajdziemy tylko czysty rozpierdol, oparty na siarczyście grzmiących garach i
tłustych riffach. Potwornie dobrze zrobiła mi ta płyta. Szczerze polecam!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz