wtorek, 18 lutego 2020

Recenzja Nerve Saw "Peril"


Nerve Saw
"Peril"
Testimony Rec. 2020

Włączając debiutancki album Nerve Saw nastawiałem się raczej na wycieczkę do kraju, w którym "perkele" znaczy niekoniecznie kobietę, która brzydko się prowadzi, choć po naszemu to jeden chuj. Nadchodzące wydawnictwo serwowane przez Testimony Records jest bowiem solowym aktem znanego choćby z Sadistic Forest Markusa Markonnena. Jednak zawartych na tym płyteksie jedenaście utworów kompletnie przebukowało mi bilet lotniczy i posłało trochę z winkla w ciut inne rejony. Zezowate szczęście, można powiedzieć. Zawarta na tym krążku muzyka jest niczym covery punkowych zespołów, wykonywane przez black metalowy zespół w Sunlight Studios. Mamy tu przede wszystkim od cholery ciężkich i rytmicznych riffów przypominających jak żywo Szwecję z lat dziewięćdziesiątych.. Niektóre z nich brzmią jak wyjęte z jedynki Grave, gdzie indziej, jak choćby w wieńczącym płytę "Wolves of the 80's" przebrzmiewają melodyjnie Dismemberowskie gitary. Wszystko jednak jest solidnie okraszone punkowym sznytem i black metalowym wokalem. Bardzo mocno działa tu sekcja rytmiczna, maksymalnie zbasowana, uderzająca w łeb niczym maszyna do ubijania kostki chodnikowej. Brzmienie tego albumu przypomina w pewnym sensie doznania z koncertu, gdy stoimy tuż pod kolumną. Chwilami stopy zagłuszają wszystkie pozostałe instrumenty powodując bezwarunkową palpitację serducha. Poszczególne utwory są raczej proste i krótkie, jednak niesamowicie wgryzają się w czachę. Nie ma tu wielkiej wirtuozerii, choć czasem w tle śmignie solówka brzmiąca niczym wiertarka na najwyższych obrotach, przypominająca, że nie mamy tu do czynienia z żółtodziobem. Część kompozycji stanowi także dość mocne zbliżenie do Carpathian Forest, czego apogeum następuje w "The Eye of Golem", który to utwór mógłby być niemal coverem wspomnianego bandu. Nie ma co gadać, Fińczyk bardzo sprawnie łączy se sobą różne gatunki muzyczne tworząc z nich materiał dość chwytliwy i wpadający w ucho. Mimo iż "Peril" jest płytą krótka, to zdecydowanie treściwą, niczym chochla żołnierskiej grochówki zaczerpnięta z samego dna parującego gara. Zdecydowanie album do wielokrotnego odsłuchu.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz