piątek, 21 lutego 2020

Recenzja PROSCRITO „Llagas Y Estigmas”


PROSCRITO
Llagas Y Estigmas”
Memento Mori 2020

No, ładnie zaczyna nam się rozkręcać Anno Bastardi 2020. W muzyce metalowej zaczyna solidnie bulgotać na wielu scenach i w wielu gatunkach. Niewątpliwie sporą cegiełkę do tego zamieszania dokłada swym debiutanckim albumem hiszpańskie trio Proscrito. Gniotą chłopaki tak, że aż kości trzeszczą, a tkanki miękkie zmieniają swe struktury. „Llagas Y Estigmas” to album pełen ciężkich, klasycznie skonstruowanych, zawiesistych Doom/Death Metalowych dźwięków. Muzyka, którą tu słyszymy, jest naprawdę paskudna, ziarnista i przytłaczająca, z powolnymi przez większość czasu tempami i pogrzebową, gęstą atmosferą. Oczywiście panowie nie uciekają od nieco szybszych, bardziej agresywnych partii, jednak fundamentem ich twórczości jest tradycyjny, miażdżący walec. Za taki stan rzeczy w głównej mierze odpowiada okrutnie bijąca, mocna, tłusta perkusja, która wspomagana rytmicznym, potężnym basem niszczy w pizdu. Brudne, ponure wiosła również robią doskonałą robotę, strugając smoliste riffy z ołowianym rdzeniem znajdującym się głęboko w klasyce gatunku, podobnie, jak i wokalista, którego niski, mroczny, gardłowy growling i uzupełniające tę grobową układankę, przepełnione agresją, kontrastujące z obskurnymi pomrukami, wyższe wokale powodują, że gęstnieje krew i wywracają się wnętrzności. W tym niosącym śmierć zestawie nieco odróżnia się ostatni na płycie, instrumentalny, monolityczny „Pentalgia” ocierający się bardziej o stylistykę Funeral Doom/Drone. Wylewa się z tego wałka lepki mrok, a cały utwór dosłownie cuchnie grobem. Produkcją zajął się Javi Félez i stworzył coś, co brzmi brutalnie, surowo, wali old school’em i ma potworny groove z nowoczesną estetyką, która uwypukla bardziej melodyjne akcenty. Dobra robota. Proscrito na swym pierwszym długograju utrzymuje równowagę i doskonale balansuje pomiędzy ciężkim, mrocznym metalem późnych lat 80-tych i bardziej współczesnymi produkcjami z nurtu Death/Doom, toteż można tu znaleźć wspólny mianownik dla dźwięków znanych z dokonań Black Sabbath, Saint Vitus, Hellhammer, Winter, Necro Shizma, Goatlord i Autopsy z okresu „Mental Funeral” z twórczością wczesnego Paradise Lost, czy choćby Hooded Menace. Zaprawdę, kurewsko dobra w swej niszy to płyta, będąca zarazem małym wehikułem czasu. Zdecydowana rekomendacja.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz