Skumstrike
"Execution
Void"
Caligari
Rec. 2020
Oglądaliście
swojego czasu sławetną walkę Andrzeja Gołoty z Lamonem
Brewsterem? Tak, dokładnie tą, na początku której biedny Endrju
myślał, że czarny będzie z nim jeszcze negocjował zasady
pojedynku, a ten spuścił krótki wpierdol i poszedł do domu.
Identycznie miałem ostatnio przy zapoznawaniu się z nową EP-ką
trzech kolesi z Montrealu. Chociaż ci w sumie rzucili mi na początku
jakimś samplem, po którym to jednak przeszli bezpośrednio do
ofensywy, bez pytania o imię ojca, matki czy choroby przebyte. Za
pomocą banalnie prostej mieszanki crust-punk-thrashowej najebali mi
po ryju tak, że z płaczem pobiegłem do domu. "Execution Void"
to jedynie kwadrans muzyki, za to jakże intensywnej. Opartej na
typowo punkowym, D-beatowym rytmie, prostych, bezpośrednich riffach
gnających do przodu niczym lokomotywa z pijanym sternikiem
taranująca wszystko co stanie jej na torach. Mamy tu sporo
chwytliwych i rytmicznych zagrywek przy których nikt nawet nie myśli
o zaciąganiu hamulca ręcznego. Przy niektórych można wręcz
założyć czapeczkę z daszkiem i spodenki do kolan i podskakiwać
wymachując zaciśniętą piąstką. Przy innych można ową
czapeczkę obrócić do tyłu daszkiem i powspominać niektórych
thrashowych klasyków. Zdecydowana większość to jednak wspomniany
crust-punk siejący tu największe spustoszenie. Do tego wszystkiego
dołącza przesterowany wokal zachęcający do nadstawienia ryła pod
rozpędzony but. Syfiaste brzmienie stanowi ostatni, nie mniej ważny
element całej układanki. Zaciska ono wszystkie wspomniane składowe
w pięść, która marzy jedynie o spotkaniu z waszym nosem i to w
jednym tylko celu. Byście krwawili. W tej muzyce nie ma
nadzwyczajnej filozofii. Tu rządzi prostota, agresja i kipiąca, niepohamowana złość. Taki wpierdol lubię.Bankowo umówię się z
Skumstrike na kolejny sparing i pozwolę by spetardowali mi ryj
ponownie.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz