poniedziałek, 18 maja 2020

Recenzja PERDITION HEARSE „Mala Fide”


PERDITION HEARSE
„Mala Fide”
Nuclear War Now! Productions 2019

Perdition Hearse to horda, która była częścią dawnej, norweskiej sceny Black Metalowej przełomu lat 80-tych i 90-tych. Wydana przez Nuclear War Now! pod koniec ubiegłego roku „Mala Fide” to kompilacyjna płyta, na którą składają się nagrania, które ongiś ukazały się jako: „Mala Fide” demo 1992 (wałki 1-4), „The Stealthy Beyond Death” reh demo 1991 (utwór 5) i „Rehearsal 21/3-90” reh demo 1990 (piosenki oznaczone numerami 6-9). Niech wszystkim wszem i wobec będzie wiadomo, że muzycy grali tu zacni, którzy po rozpadzie grupy zasilili szeregi takich zespołów jak Ragnarok, Endezzma, Kharon, czy Tsjuder wspomagając też nierzadko na żywo takie akty, jak: Taake, Fester i Mayhem. Widać i słychać zatem, że to nie przelewki, a jednostki zaangażowane w Perdition Hearse, to nie przypadkowi chłoptasie wykopani spod kamienia dla potrzeb chwili. Co do zawartości  muzycznej, to usłyszycie tu surowy, nawiedzony, złowieszczy Black Metal, jaki można było znaleźć na podziemnej scenie ponad 25 lat temu. Nie dziwi zatem fakt, że w nagraniach tych, poza typową, czarną surówką słychać nawiązania do diabelskiego Thrash’u, czy wczesnej sceny Death Metalowej. Oczywiście brzmienie nie jest tu jednolite, często faluje i co pewien czas się zmienia, co jest charakterystyczne dla tego typu wydawnictw, ale jednocześnie ten często niedoskonały sound robi zajebisty, mroczny, diaboliczny klimat, jakiego próżno szukać na większości współczesnych produkcji. Dla wszystkich, starych dziadów, takich jak ja jest to zatem doskonałe uzupełnienie kolekcji diabelskiego grania, a dla młodszych adeptów wspaniała lekcja poglądowa, jak wyglądał Czarci Metal grany bez mała ćwierć wieku temu. Chylę czoła przed wytwórniami takimi, jak Nuclear War Now!, że chce im się grzebać w tak głębokim undergroundzie, wyławiać stare wydawnictwa, wydawać je i rzucać niczym perły między wieprze nierzadko notując finansową wtopę. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze wersji cd tego materiału, gdyż jak na razie wałki te ukazały się na 12” placku. Mam jednak nadzieję, że doczekam się niebawem także srebrnego krążka z tymi nagraniami, gdyż to 37 minut autentycznej czerni, bez ściemy, kunktatorstwa, czy prób przypodobania się komukolwiek. Zespół niedawno powrócił z niebytu, aby ponownie rozsiewać diabelską zarazę, a 3 lutego 2020 odbył pierwszą próbę po reaktywacji. Czekam zatem z ciekawością, ale i pewnym niepokojem, co będzie dalej? Aktualną kondycję grupy zweryfikują tak naprawdę dopiero jej nowe nagrania, nie pozostaje nam zatem nic, tylko czekać.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz