PERDITION HEARSE
„Mala Fide”
Nuclear War Now! Productions 2019
Perdition
Hearse to horda, która była częścią dawnej, norweskiej sceny Black Metalowej
przełomu lat 80-tych i 90-tych. Wydana przez Nuclear War Now! pod koniec
ubiegłego roku „Mala Fide” to kompilacyjna płyta, na którą składają się
nagrania, które ongiś ukazały się jako: „Mala Fide” demo 1992 (wałki 1-4), „The
Stealthy Beyond Death” reh demo 1991 (utwór 5) i „Rehearsal 21/3-90” reh demo
1990 (piosenki oznaczone numerami 6-9). Niech wszystkim wszem i wobec będzie
wiadomo, że muzycy grali tu zacni, którzy po rozpadzie grupy zasilili szeregi
takich zespołów jak Ragnarok, Endezzma, Kharon, czy Tsjuder wspomagając też
nierzadko na żywo takie akty, jak: Taake, Fester i Mayhem. Widać i słychać
zatem, że to nie przelewki, a jednostki zaangażowane w Perdition Hearse, to nie
przypadkowi chłoptasie wykopani spod kamienia dla potrzeb chwili. Co do
zawartości muzycznej, to usłyszycie tu
surowy, nawiedzony, złowieszczy Black Metal, jaki można było znaleźć na
podziemnej scenie ponad 25 lat temu. Nie dziwi zatem fakt, że w nagraniach
tych, poza typową, czarną surówką słychać nawiązania do diabelskiego Thrash’u,
czy wczesnej sceny Death Metalowej. Oczywiście brzmienie nie jest tu jednolite,
często faluje i co pewien czas się zmienia, co jest charakterystyczne dla tego
typu wydawnictw, ale jednocześnie ten często niedoskonały sound robi zajebisty,
mroczny, diaboliczny klimat, jakiego próżno szukać na większości współczesnych
produkcji. Dla wszystkich, starych dziadów, takich jak ja jest to zatem
doskonałe uzupełnienie kolekcji diabelskiego grania, a dla młodszych adeptów
wspaniała lekcja poglądowa, jak wyglądał Czarci Metal grany bez mała ćwierć
wieku temu. Chylę czoła przed wytwórniami takimi, jak Nuclear War Now!, że chce
im się grzebać w tak głębokim undergroundzie, wyławiać stare wydawnictwa,
wydawać je i rzucać niczym perły między wieprze nierzadko notując finansową
wtopę. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze wersji cd tego materiału, gdyż jak
na razie wałki te ukazały się na 12” placku. Mam jednak nadzieję, że doczekam
się niebawem także srebrnego krążka z tymi nagraniami, gdyż to 37 minut
autentycznej czerni, bez ściemy, kunktatorstwa, czy prób przypodobania się
komukolwiek. Zespół niedawno powrócił z niebytu, aby ponownie rozsiewać
diabelską zarazę, a 3 lutego 2020 odbył pierwszą próbę po reaktywacji. Czekam
zatem z ciekawością, ale i pewnym niepokojem, co będzie dalej? Aktualną
kondycję grupy zweryfikują tak naprawdę dopiero jej nowe nagrania, nie
pozostaje nam zatem nic, tylko czekać.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz