NUCLEAR HOLOCAUST
„The Book of Doom”
Mythrone Promotion / Defense Records 2020
Nie ukrywam, że dużą atencją darzę Nuclear Holocaust i zawsze podobała mi się ich muza. Oparty na klasycznych wzorcach, brudny Grindcoreowy rozpierdol z punkowym feelingiem i Death Metalowymi ozdobnikami w ich wykonaniu w chuj robi mi dobrze. Ucieszyła mnie zatem nowa pozycja w ich dyskografii, która co prawda nie jest kolejnym, pełnym albumem, no, ale jak to mawiają, lepszy wróbel w garści…”The Book of Doom” to hybrydowy materiał zawierający osiem nowych wałków i kolejne osiem, które zostały wydane w zeszłym roku na split albumie z brazylijskim Expurgo. Wiadomo, które wałki są które, bowiem różnica w brzmieniu jest wyraźna, ale mam to w chuju, skoro i tak obie części rozpierdalają mnie na atomy. Muzycznie to stara, dobra Nuklearna Zagłada, czyli wykurw soczysty, czysty i ojczysty. Ciężko, prosto, intensywnie, z zajebistym wykopem i charakterystyczną chwytliwością riffów. Okrutnie podoba mi się ta pizda z zębami rekina! Przez trochę ponad 23 minuty kwartet ze Świdnika bezlitośnie, chamsko, konsekwentnie i z potworną siłą chłoszcze nasze dupska dźwiękami utrzymanymi w klasycznej, dobrze znanej i lubianej (przynajmniej przez mnie) konwencji. Oczywiście słychać odniesienia do klasyków gatunku, których nie będę tu wymieniał, gdyż to mija się z celem, bowiem żadnej zrzynki tu nie uświadczysz. Nuclear Holocaust ma swój patent na ten styl, gdzie korzenny Grindcore miesza się z ohydnym, prymitywnym Punkiem, elementami brudnego, pierwotnego Thrashu i Death Metalowymi dodatkami. Wychodzi z tego gęsta, zwarta, szybka, skondensowana i doskonale przyswajalna rozpierducha, która roznosi wszystko w drzazgi. Nuclear Holocaust wie, jak dojebać, oj wie. Ja zatem po raz n-ty zarzucam sobie to wydawnictwo i poddaję się chłoście przy pomocy drutu kolczastego, a Wy marsz na zakupy do Mythrone Promotion, bo jak nie, to w ryja!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz