Maggoth
"Maggoth"
Defense
Rec. / Mythrone 2020
Osiem
długich lat kazał sobie czekać pabianicki Maggoth na następcę
"System Error". Co prawda w międzyczasie pojawił się
split z Dziadami Borowymi, jednak co pełniak to pełniak. I od razu
należy nadmienić, że przez te lata chłopaki absolutnie nie
próżnowali a "Maggoth" może okazać się dla wielu
ogromnym zaskoczeniem. Przede wszystkim dlatego, że zespół zrobił
zdecydowany krok w bok oddalając się od Exodusowych inspiracji, co
nie znaczy jednak, że zupełnie o nich zapomniał. Muzyka zawarta na
tym krążku nadal opiera się w dużej mierze na thrash metalowej
agresji. No właśnie, jedynie się opiera, gdyż stąpa śmiało po
całkiem nowym gruncie. Wystarczy posłuchać pierwszych dwóch
utworów, by przekonać się jak niesamowicie ten zespół się
rozwinął. Przez trzydzieści siedem minut jesteśmy częstowani
wybuchową mieszanką thrashu, crossoverowej rytmiki, nastrojowych
zwolnień i sonicznych eksplozji zahaczających momentami nawet o
death metal. Poza tnącymi jak brzytwa riffami sporo tu akordów
ciężkich jak uderzenie młota. Kolorystyka dźwięków zawarta w
tych ośmiu kompozycjach jest wręcz szokująca. Tutaj nie ma ani
sekundy na odsapnięcie, bez przerwy coś się dzieje – jak nie
ciągłe zmiany tempa to łamane riffy i patenty wybiegające daleko
poza thrashowe standardy. Choćby początek "3" który jawi
mi się niczym połączenie Pantery z Prodigy. Takich właśnie
dziwolągów na "Maggoth" znajdziemy co niemiara. A ja
siedzę i zastanawiam się, co ja tu właściwie robię, bo przecież
na co dzień nie słucham wyżej wymienionych zespołów. Jest to
jednak w tym przypadku nieistotne, gdyż Maggoth łączą wszelkie
dostępne inspiracje w sposób niebywale pomysłowy, świeży i
naturalny tworząc własny oryginalny i intrygujący sound. Muzykę
której już się nie odsłyszy. Muzykę która infekuje mój umysł
tak silnie, że czuję się wobec niej niczym bezbronne dziecko.
Ogromnej wściekłości dodają jej wrzeszczane z nieudawaną
szczerością niebanalne, dające do myślenia teksty. W głosie
Austina czuć autentyczny, rzadko spotykany wkurw a jego linie
wokalne często pozostają w sporym dysonansie do akompaniujących w
tle instrumentów, co czyni ten krążek jeszcze bardziej
nieoczywistym i niebanalnym. Kurwa! Drugi album Maggoth wbił mi się
w głowę niczym gwóźdź w dłoń Nazareńczyka. Pozostanie tam
zapewne jeszcze długi czas..
- jesusatan
Nic dodać, nic ująć, jak mówią starożytni Rosjanie.
OdpowiedzUsuń