piątek, 1 maja 2020

Recenzja Maggoth "Maggoth"


Maggoth
"Maggoth"
Defense Rec. / Mythrone 2020

Osiem długich lat kazał sobie czekać pabianicki Maggoth na następcę "System Error". Co prawda w międzyczasie pojawił się split z Dziadami Borowymi, jednak co pełniak to pełniak. I od razu należy nadmienić, że przez te lata chłopaki absolutnie nie próżnowali a "Maggoth" może okazać się dla wielu ogromnym zaskoczeniem. Przede wszystkim dlatego, że zespół zrobił zdecydowany krok w bok oddalając się od Exodusowych inspiracji, co nie znaczy jednak, że zupełnie o nich zapomniał. Muzyka zawarta na tym krążku nadal opiera się w dużej mierze na thrash metalowej agresji. No właśnie, jedynie się opiera, gdyż stąpa śmiało po całkiem nowym gruncie. Wystarczy posłuchać pierwszych dwóch utworów, by przekonać się jak niesamowicie ten zespół się rozwinął. Przez trzydzieści siedem minut jesteśmy częstowani wybuchową mieszanką thrashu, crossoverowej rytmiki, nastrojowych zwolnień i sonicznych eksplozji zahaczających momentami nawet o death metal. Poza tnącymi jak brzytwa riffami sporo tu akordów ciężkich jak uderzenie młota. Kolorystyka dźwięków zawarta w tych ośmiu kompozycjach jest wręcz szokująca. Tutaj nie ma ani sekundy na odsapnięcie, bez przerwy coś się dzieje – jak nie ciągłe zmiany tempa to łamane riffy i patenty wybiegające daleko poza thrashowe standardy. Choćby początek "3" który jawi mi się niczym połączenie Pantery z Prodigy. Takich właśnie dziwolągów na "Maggoth" znajdziemy co niemiara. A ja siedzę i zastanawiam się, co ja tu właściwie robię, bo przecież na co dzień nie słucham wyżej wymienionych zespołów. Jest to jednak w tym przypadku nieistotne, gdyż Maggoth łączą wszelkie dostępne inspiracje w sposób niebywale pomysłowy, świeży i naturalny tworząc własny oryginalny i intrygujący sound. Muzykę której już się nie odsłyszy. Muzykę która infekuje mój umysł tak silnie, że czuję się wobec niej niczym bezbronne dziecko. Ogromnej wściekłości dodają jej wrzeszczane z nieudawaną szczerością niebanalne, dające do myślenia teksty. W głosie Austina czuć autentyczny, rzadko spotykany wkurw a jego linie wokalne często pozostają w sporym dysonansie do akompaniujących w tle instrumentów, co czyni ten krążek jeszcze bardziej nieoczywistym i niebanalnym. Kurwa! Drugi album Maggoth wbił mi się w głowę niczym gwóźdź w dłoń Nazareńczyka. Pozostanie tam zapewne jeszcze długi czas..
- jesusatan

1 komentarz: