REVENANT MARQUIS
„Youth In Ribbons”
Inferna Profundus Records 2020
Czwarty album długogrający tego jednoosobowego horda z Walii to szambo i dwa kilometry mułu. Wprost nie znajduję odpowiednich inwektyw, aby opisać to „dzieło”. Jeżeli pierwsze trzy albumy tego jegomościa prezentowały się tak samo, to nic tylko pogratulować muzycznej indolencji. Całe szczęście, że materiał ten zrecenzował już mój redakcyjny kolega, bo ja słysząc te dźwięki jestem tak osłabiony, że nie mam nawet siły o tym pisać. Kto zatem pragnie przeczytać bardziej rzeczową i merytoryczną ocenę tej płyty, tego odsyłam do opinii tego albumu pióra towarzysza jesusatana. Jeszcze tylko mały apel do Was i już kończę. A zatem: nie dajcie sobie wmówić, że to apokaliptyczny, minimalistyczny Black Metal, Nekro Black Metal, Ambient-coś tam Black Metal, czy inne takie, wymyślone dla potrzeb reklamy szufladki. Zawartość tej płyty to najzwyczajniej w świecie totalne prostactwo, a słabe pomysły, a w zasadzie ich brak zatuszowano tu tubalnym, nieczytelnym brzmieniem. Coś takiego stworzyłby każdy, przeciętnie oblatany fan ekstremalnego grania, a w wielu przypadkach byłyby to zapewne rzeczy o wiele ciekawsze zarówno kompozycyjnie, aranżacyjnie, jak i brzmieniowo. Aby album ten znalazł się w mojej kolekcji płyt ktoś musiałby mi bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo dużo zapłacić. Chujnia z grzybnią i nic ponadto!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz