Weresoul
"Weresoul"
Malignant
Voices 2020
Oto
kolejny debiutant – nie debiutant w stajni Malignant Voices. Mimo
iż nazwa Weresoul sama w sobie jest nowa, to kryje się za nią nie
kto inny jak Rituals i Wormwood, panowie znani choćby z takich aktów
jak Sauron, Narrenwind czy Eerie. Tak naprawdę jednak jest to bez
większego znaczenia, gdyż to, co wspólnie stworzyli na debiutanckim albumie odbiega dość daleko od wspomnianych przed
chwilą zespołów. "Weresoul" jest płytą bardzo kolorową
o teatralnym wręcz charakterze. Jest też bardzo tajemnicza i
zaskakująca, pełna niekoniecznie zazębiających się na pierwszy
rzut ucha różności. W zasadzie zanurzenie się w tych dźwiękach
jest jak podróż do ogromnego, dziwnego lasu, pełnego
niesamowitości i czarów. W pierwszej chwili można się poczuć
bardzo nieswojo słysząc za plecami złośliwy chichot wiedźm i
dopiero gdy zawrzemy z Diabłem pakt, dane nam będzie zachwycać się
wszystkimi skrytymi skrzętnie piekielnymi urokami. Co dziwne, w
zasadzie za każdym razem gdy słucham "Weresoul" słyszę
co innego. Raz brzęczy mi w głowie grecka szkoła black metalu, za
chwilę stwierdzam, że gdzieś tam przebrzmiewa węgierski
Tormentor, lecz zatapiając się za chwilę w tych samych
kompozycjach stwierdzam, że to brednie, bo wyraźnie słychać tu
echa Bathory. Nie ma zatem sensu rozbierać poszczególnych utworów
na czynniki pierwsze, tym bardziej że "Weresoul" to nie
zbiór piosenek, lecz spójna całość i tak należy go odbierać.
Poza black metalowymi akordami panowie wrzucają do czarciego kotła
sporo sampli i elementów potęgujących gryzący nozdrza odór
siarki. Ich muzyczne wizje są bardzo logicznie zróżnicowane i
pełne udziwnień. Zdecydowanie nie jest to krążek łatwy i należy
poświęcić mu odpowiednią ilość czasu, gdyż z każdym następnym
odsłuchem odkrywa przed nami kolejne, niezauważalne dotychczas
smaczki. Stwierdziłem na początku, że ta muzyka jest teatralna.
Tak, bowiem idealnie sprawdziłaby się jako podkład do sztuki o
Diable, czarownicach i tajemniczych rytuałach. Jako narzędzie
narracji idealnie sprawdzają się wokale, zarówno te bardziej
agresywne, brzmiące jak złośliwe szepty dochodzące znikąd, jak i
te śpiewane, przypominające dworskiego barda, jeszcze bardziej
potęgujące klimat zawartego na albumie diabelstwa. "Werewolf"
to zdecydowanie płyta nietuzinkowa i bardzo, ale to bardzo
intrygująca. Część z was pewnie odbije się od niej już przy
pierwszym podejściu, jednak nie każdemu dane jest dostąpić wstępu
do miejsc dziwnych i tajemniczych, które Diabeł przykrywa ogonem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz