ASHES OF LIFE
„Seasons Within”
Abismo Humano 2020
Jeżeli ktoś z Was lubi od czasu do czasu nieco się upodlić i zaliczyć kontrolowanego doła, to debiutancki album tego portugalskiego zespołu nadaje się do tego idealnie. No, nie tak w 100% portugalskiego, gdyż członkiem tego projektu jest także Stefan Nordstrӧm, czyli siła sprawcza i mózg Soliloquium, ale nie czepiajmy się szczegółów. Z drugiej strony jednak obecność tego muzyka na pokładzie Ashes of Life z pewnością zwróci uwagę wszystkich klimaciarzy i chcąc nie chcąc działa na korzyść grupy pod względem ogólnie pojętej promocji i reklamy. Ostatecznie jednak nie liczą się nazwiska, ale muzyka, a ta, którą słyszymy na „Seasons…” jest w swojej klasie naprawdę dobra. Połączenie ciężkich, melodyjnych, przepełnionych zadumą, melancholijnych, bujających przepięknie, majestatycznych, Doom Metalowych wioseł, równej, gniotącej, mocnej sekcji i wielobarwnych wokali, spośród których moim faworytem jest zdecydowanym ruchem ręki niski, ponury, zaprawiony mrokiem growling z progresywnymi zagrywkami (charakterystyczny klawisz, instrumentalne miniatury i gitarowe pasaże) i delikatnym dotknięciem shoegaze i post-rocka to mieszanka, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim, którzy cenią muzykę Katatonia, Alcest, Opeth i oczywiście Soliloquium. Nie jest to może wstrząsająco oryginalny album, i bardzo kurwa dobrze, gdyż ostatnimi czasy większość „oryginalnych” albumów, na które trafiałem, okazywała się po prostu totalnym, przekombinowanym łajnem. Produkcję tę wypełnia po prostu solidna, dobra, klimatyczna, emocjonalna i potężna muzyka, która jednak posiada w sobie pewną dozę naturalnej elegancji, ale na całe szczęście bez zbytniego zadęcia i srania po krzakach. Dobrze się tego słucha, jest odpowiedni ciężar i melodia, znajdzie się także miejsce na zadumę, melancholię i indywidualną refleksję nad nurtującymi nas tematami. Mocny, wgniatający w glebę, przestrzenny i organiczny sound sprawia, że „Seasons…” ma odpowiednią moc i siłę wyrazu. Kiedyś dosyć mocno kręciły mnie takie płyty jak debiut Ashes of Life, teraz wolę zdecydowanie bardziej bezpośrednie pierdolnięcie. W towarzystwie tego albumu spędziłem jednak kilka przyjemnych chwil i przy okazji trochę przypomniałem sobie młode lata. Fajna płytka z klimatycznym graniem.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz