czwartek, 14 maja 2020

Recenzja Clairvoyance "Demo"


Clairvoyance
"Demo"
Caligari Rec. 2020


Cieszę się niezmiernie, że Caligari zajrzeli w końcu na nasze rodzime podwórko. Szczerze czekałem na tę chwilę, gdyż od wielu lat niezmienne uważam, że nasza rodzina scena należy do najsilniejszych na świecie i wypluwa świeże talenty niczym runo leśne grzyby po obfitym jesiennym deszczu. Najnowszym wydawnictwem tego kultowego, przynajmniej dla mnie, labelu jest warszawski Clairvoyance. Zespół, który może i faktycznie prezentuje się na fotkach promocyjnych jak rapowy squad, jednak nie po okładce książkę oceniać należy. Kwartet ze stolicy na swojej debiutanckiej demówce prezentuje bowiem muzę, która dosłownie wyrywa z kapci. Banalnie zatytułowane "Demo" to trzy utwory i circa dziesięć minut miażdżącego trzewia death metalu w staromodnym stylu. Stylu pozbawionym wszelkiego rodzaju udziwnień ("My jesteśmy normalni!") za to zawierającym wszystko, czego maniakowi oldskulowego grania do szczęścia potrzeba. Mamy tu zatem rytmiczne akordy kojarzące się z groovem serwowanym na najlepszych krążkach Gorefest, mamy świdrujące w tle, siejące totalne spustoszenie solówki, zwolnienia kojarzące się bezpośrednio z Incantation i szwedzkie d-beatowe rytmy. Można powiedzieć – czysty death jebany metal z elementami, które są w stanie zadowolić zarówno fanów czystego metalu śmierci jak i zjadaczy gruzu. Obie te szkoły są tu genialnie wręcz wymieszane. Marszowe rytmy tasują się regularnie z szaleńczymi zrywami sprawiając, że nie sposób się przy tych utworach nudzić ani przez chwilę. Słychać, że panowie doskonale czują stary klimat a granie sprawia im tyle przyjemności, co mi machanie łbem do ich kawałków. Nie można bowiem nie zerwać się do tańca, gdy z głośników leci muza przypominająca jak żywo demówki, których słuchało się za gnoja. Gdy każdy z utworów strzela w pysk ciekawymi pomysłami, czy to w szybszym czy wolniejszym tempie, uderzającymi w każdym przypadku z pełną mocą. Co więcej, poza wspomnianymi wcześniej inspiracjami, słychać, że jest to polski death metal. Tak jak na demówkach z lat dziewięćdziesiątych, mimo iż zespoły czerpały pełną garścią z amerykańskich czy europejskich wzorców, było czuć tam ten nasz krajowy sznyt. Muszę przyznać, że Clairvoyance to bardzo miła niespodzianka, bo niby zespół znikąd a nieźle mi namieszał w głowie. Zapamiętajcie tą nazwę, bo coś czuję, że chłopaki mogą w niedalekiej przyszłości ostro namieszać i obym się kurwa nie rozczarował.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz