Kły
"Wyrzyny"
Pagan
Rec. 2019
Trochę
w sumie wstyd się przyznać, ale kompletnie zapomniałem o
debiutanckim krążku Kłów, który leży gdzieś pizdnięty w kąt
i zapewne obrósł już centymetrowym kurzem. Kiedy więc otrzymałem
drugi album tego bandu stwierdziłem, że nie będę grał w chuja i
w końcu sprawdzę, co też oni tam grają. I trzeba przyznać, że
spotkało mnie całkiem miłe zaskoczenie, gdyż Kły to kolejny
przedstawiciel polskiego black metalu, który nie ogląda się na
panujące na scenie trendy, tylko tworzy dźwięki po swojemu. To
zresztą dziwić w sumie nie powinno, gdyż Pagan Records od
dłuższego już czasu nie przytula do katalogu zespołów średnich,
albo przynajmniej oczywistych. "Wyrzyny" to krążek
nastawiony bardziej na emocje niż bezkompromisowy atak. Bardzo dużo
na nim elementów wykraczających poza ramy muzyki ekstremalnej. Mimo
iż jest to muzyka osadzona na black metalowym gruncie, nie jest ona
wcale oczywista i sporo w niej fragmentów awangardowych i
zaskakujących. Poniekąd można odnieść wrażenie, że panowie
podchodzą do muzyki w podobny sposób co Furia, Licho czy nawet
Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi. Zresztą, jako iż o składzie zespołu
niewiele wiadomo, nie zdziwiłbym się, gdyby któryś z członków
wymienionych zespołów maczał w tym projekcie palce. Sporym
wspólnym mianownikiem między Kłami a nadmienioną trójką są też
wokale, śpiewane po polsku i głoszące wieści przedziwne. Sześć
zawartych na krążku kompozycji to utwory bardzo urozmaicone i
wciągające. Co ważne, cała dziwność tej muzyki zazębia się z
jej metalową podstawą w sposób bardzo naturalny i niewymuszony,
dzięki czemu przez niemal pięćdziesiąt minut jesteśmy czymś
zaskakiwani i czarowani. Płyta jest także bardzo równa i ciężko
wymienić na niej jakichś konkretnych faworytów. Każdy z utworów
jest niezbędnym kawałkiem układanki, której pełen obraz możemy
dostrzec dopiero po złożeniu wszystkich części w jedną całość.
Być może ostatni z nich, a konkretnie monolog w nim zawarty,
wyjaśnia co nieco na temat procesu twórczego autorów "Wyrzyn".
Sami jednak posłuchajcie i oceńcie. Nie będę przekonywał, że
ten album was pochłonie. Co więcej, black metalowi ortodoksi
powinni trzymać się od niego z daleka. Jeśli natomiast macie
ochotę na muzykę zagraną inaczej – sięgajcie po Kły, bo jest
to kolejny zespół, który tworzy na swój własny, niepowtarzalny
sposób. Cholera, idę odkurzyć tą promówkę, bo chyba przeoczyłem
coś wartościowego...
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz