wtorek, 12 maja 2020

Recenzja VERMISST „Zmierzch Stalowej Ciemności”

VERMISST
„Zmierzch Stalowej Ciemności” (EP)
Fallen Temple 2020


Po dwóch materiałach demo i splicie z Plaguespawn poznańska horda Vermisst przy pomocy Fallen Temple kontynuuje swą krucjatę i z oddaniem rozsiewa Black Metalową zarazę. „Zmierzch Stalowej Ciemności” to niespełna 25 minut klasycznego, kanonicznego wręcz w swej formie Black Metalu zatopionego w latach 90-tych. Kłania się Skandynawia z głębokim ukłonem w stronę Norwegii. Zimne, chropowate riffy, sekcja dudniąca z potężną siłą, złowieszcze, przepełnione jadem wokalizy i parapet w tle tworzący zawiesisty, mroczny, mistyczny klimat. Kojarzy mi się to z wczesnymi dokonaniami Satyricon, Emperor, Burzum, Enslaved, Kvist, Taake, czy Manes, choć i pewne polskie akcenty kierujące wzrok na wczesny Graveland, North, Infernum, czy Veles także są tu słyszalne. Nic odkrywczego, ale podoba mi się bardzo, to wydawnictwo. Surowo brzmiące, z odpowiednim feelingiem i majestatyczną atmosferą, kultywujące ducha dawnych dni. Podoba mi się także koncepcyjna czystość tego materiału. Zimna, jadowita, przepełniona złem muzyka została tu bowiem ubrana w idealnie do niej pasującą szatę graficzną, utrzymaną w tradycyjnej, Black Metalowej estetyce z minimalistycznym układem, czarno-białą kolorystyką i świetnym obrazem z księżycem w centrum. Bardzo dobra rzecz, choć rewelacji się nie spodziewajcie. Tak czy siusiak, ja to kupuję. 


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz