Destroyers
"Dziewięć
Kręgów Zła"
Putrid
Cult 2020
Legenda
polskiej muzyki młodzieżowej, jeden z zespołów, które
przygrywały mojej młodości, powraca po niemal trzydziestu latach!
Pamiętam jak za gnoja, będąc na fali thrashu i deathu nabijaliśmy
się z kumplami z wokali i tekstów na "Noc Królowej Żądzy"
a z drugiej strony pokątnie to wałkowaliśmy, bo zespół miał w
sobie coś wciągającego. Dziś słuchając "Dziewięć Kręgów
Zła" mam wrażenie jakby kompletnie nic się nie zmieniło.
Destroyers, mimo mocno odświeżonego i odmłodzonego składu gra
tak, jak to robili dekady temu. Ich muzyka to nadal dość łatwa i
przyjemna mieszanka rocka i heavy metalu, z tym że w przeciwieństwie
do kilku innych narodowych legend hejwi metalu tu słychać, że
chłopakom po prostu znów zachciało się pobawić muzyką a nie
odcinać kupony od znanej nazwy. Najlepszym na to dowodem jest drugi
na płycie "Jeszcze Gorsi", będący swoistym manifestem
zespołu zarówno muzycznie jak i tekstowo. Czuć na tym albumie
radość grania, w wyniku czego możemy posłuchać na nim naprawdę
niezłych riffów, które wkręcają się w głowę jak korkociąg i
same sobie tam wybrzmiewają, nawet kiedy już wyłączymy płytę.
Taka "Czarna Śmierć" czy "Bal" to hiciory na
miarę klasyków z lat osiemdziesiątych. Zreszta dobrych piosenek
jest tu więcej a sami muzycy co chwilę udowadniają, że warsztat
opanowany mają wzorowo. Tekstowo z kolei jest... jak trzydzieści
lat temu. Marek Łoza wyśpiewuje swoim wiecznie młodym głosem
takie historyjki, że się można szczeniacko osmarkać. Na mnie
działają w każdym razie niczym gaz rozweselający i cieszę się,
że humor autora, jak sama muzyka, nie zmienił się ani o jotę. I
wszystko fajnie, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że "Kręgi"
to płyta wybitnie sentymentalna i ciężko mi sobie wyobrazić, by
ktoś, kto nie zna Destroyers z minionych czasów zachwycił się
dziś tego typu archaicznym graniem. Może się jednak mylę. Mi ten
krążek dostarczył sporej dawki rozrywki a co najbardziej
zaskakujące, wciąż mnie kusi by do niej wracać mimo iż mam do
odsłuchu długą kolejkę muzyki bardziej z "mojej beczki".
Ogromny szacun dla Destroyers, bo nagrali album niewiarygodnie
szczery, naturalny i absolutnie niewymuszony. Przyznam szczerze, że
tego się, kurwa, nie spodziewałem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz