sobota, 15 sierpnia 2020

Recenzja Nurt Ognia "4 Nurt Ognia"


Nurt Ognia
"4 Nurt Ognia"
Self-released 2020

Nie zdążyłem jeszcze do końca przetrawić trzeciej płyty Nurtu Ognia a tu Upiór już serwuje materiał numer cztery. Biorąc pod uwagę, że większość maniaków uważa muzykę tego projektu za gówno, można powiedzieć, że koleś faktycznie sra nowymi nagraniami na lewo i prawo. "4" na pewno nie zmieni niczyjej opinii na temat wariacji Bydgoszczanina ani w jedną, ani w druga stronę. Materiał zamieszczony na tym krążku to trzy kolejne improwizacje, oznaczone kolejno "XIII", "XIV" i "XV". Trzy wariacje muzyczne na temat black metalu brzmiącego nieco industrialnie, bardzo garażowo i pełnego różnorodnych smaczków. Tradycyjnie wszystko zdaje się być tu wrzucone przypadkowo do wspólnego kotła. Tempo łamie się co chwilę, ostre, surowe black metalowe riffy przechodzą w zwolnienia a instrumenty wychodzą po kolei na pierwszy plan niczym aktorzy w jakiejś popierdolonej sztuce teatralnej. Wokale zmieniają się z krzyków w szepty lub zawodzenie w tle, pojawiają się gongi, zdawkowe klawisze, coś na kształt saksofonu i inne dziwne, przesterowane dźwięki. Słuchając tych utworów nie ma wątpliwości, że powstają one w sposób całkowicie spontaniczny i pod tym kątem należy do nich podchodzić. Jakakolwiek chwytliwość czy logika tu nie istnieje. Nie ulega także wątpliwości, że ta muzyka jest do bólu szczera. Gdyby było inaczej i Upiór celował w jakiś szerszy target (oczywiście w undergroundowym znaczeniu), to chłop już dawno dałby sobie siana. I może właśnie dlatego mi się ta dziwna, nieco chorobliwa twórczość podoba. Jest to coś niecodziennego i poniekąd oryginalnego a jeśli poświęci się temu trochę czasu to... No właśnie, albo się to ostatecznie zrozumie albo znienawidzi. Jeśli podobały wam się poprzednie Nurty, to sięgajcie po "4" śmiało. Jeśli natomiast było odwrotnie – nie macie po co tej płyty nawet odpalać.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz