Nurt Ognia
"4
Nurt Ognia"
Self-released
2020
Nie
zdążyłem jeszcze do końca przetrawić trzeciej płyty Nurtu Ognia
a tu Upiór już serwuje materiał numer cztery. Biorąc pod uwagę,
że większość maniaków uważa muzykę tego projektu za gówno,
można powiedzieć, że koleś faktycznie sra nowymi nagraniami na
lewo i prawo. "4" na pewno nie zmieni niczyjej opinii na
temat wariacji Bydgoszczanina ani w jedną, ani w druga stronę.
Materiał zamieszczony na tym krążku to trzy kolejne improwizacje,
oznaczone kolejno "XIII", "XIV" i "XV".
Trzy wariacje muzyczne na temat black metalu brzmiącego nieco
industrialnie, bardzo garażowo i pełnego różnorodnych smaczków.
Tradycyjnie wszystko zdaje się być tu wrzucone przypadkowo do
wspólnego kotła. Tempo łamie się co chwilę, ostre, surowe black
metalowe riffy przechodzą w zwolnienia a instrumenty wychodzą po
kolei na pierwszy plan niczym aktorzy w jakiejś popierdolonej sztuce
teatralnej. Wokale zmieniają się z krzyków w szepty lub zawodzenie
w tle, pojawiają się gongi, zdawkowe klawisze, coś na kształt
saksofonu i inne dziwne, przesterowane dźwięki. Słuchając tych
utworów nie ma wątpliwości, że powstają one w sposób całkowicie
spontaniczny i pod tym kątem należy do nich podchodzić.
Jakakolwiek chwytliwość czy logika tu nie istnieje. Nie ulega także
wątpliwości, że ta muzyka jest do bólu szczera. Gdyby było
inaczej i Upiór celował w jakiś szerszy target (oczywiście w
undergroundowym znaczeniu), to chłop już dawno dałby sobie siana.
I może właśnie dlatego mi się ta dziwna, nieco chorobliwa
twórczość podoba. Jest to coś niecodziennego i poniekąd
oryginalnego a jeśli poświęci się temu trochę czasu to... No
właśnie, albo się to ostatecznie zrozumie albo znienawidzi. Jeśli
podobały wam się poprzednie Nurty, to sięgajcie po "4"
śmiało. Jeśli natomiast było odwrotnie – nie macie po co tej
płyty nawet odpalać.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz