Huoripukki
"Lopun
Airuet"
Fallen
Temple 2020
Finowie
z Huoripukki to nie jest zespół młody. Bawią się w swoje już od
ponad dziesięciu lat, choć dotychczas nie zdecydowali się na
nagranie czegoś o większej wadze niż demo czy EP-ka. Są niczym
taki metalowy, osiedlowy Fafik. Idąc przez życie tu siknie, tam
siknie, nigdy do końca, byle tylko zaznaczyć swój byt na scenie.
Nie inaczej jest i tym razem. "Lopun Airuet" to dwa utwory,
zusammen do kupy niecałe dziesięć minut muzyki. No i jak na
typowego Fafika bywa Finowie nie przełamują barier, nie tworzą
nowych standardów tylko grają co im na pęchęrzu, czy tam sercu
zalega. A z badania moczu niezmiennie wypływa całkiem przyzwoita
ilość death/black metalowego wpierdolu. Może nie takiego na
najwyższych obrotach, raczej zdecydowanie stonowanego, utrzymanego w
średnim tempie. Bez nadzwyczajnie chwytliwych riffów czy
melodyjnych fragmentów. Za to takiego dociążonego, brudnego i
kompletnie antykomercyjnego. Słychać, że chłopaki lubują się w
starej szkole i jej hailują. Jest syf, chamstwo i bezpruderyjność.
Jest ta pierwotna prostota i prymitywizm. Niektóre patenty zahaczają
nawet z lekka o thrashowych klasyków, zatem pojawia się element
skoczności i jest przy czym pomachać czupryną. Dodając do tego
obskurne, przytłumione nieco brzmienie panowie z kraju o nazwie
wódki wypluli bardzo solidny kawałek muzyki, aczkolwiek
podejrzewam, że przeznaczony raczej dla wąskiego grona odbiorców.
Świata toto nie podbije, co najwyżej oszcza kolejny krzaczek, by
inne burki wiedziały, że Huoripukki tu był. Niczym Tony Halik. No
i fajnie, takie rzeczy też są scenie potrzebne. Nawet jeśli
spędzimy z nimi tylko kilka odsłuchów.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz