piątek, 14 sierpnia 2020

Recenzja MUVITIUM „Evighetens Cirkel…”


MUVITIUM
Evighetens Cirkel…”
Purity Through Fire 2020

Jeżeli moje drogie dziatki, macie ochotę cofnąć się w czasie bez mała trzy dekady i zanurzyć się w odmęty melancholijnego Black Metalu, z którego emanuje mglisty, mistyczny, okultystyczny, leśny klimat, to polecam Wam trzeci album Muvitium, szwedzkiego projektu prowadzonego przez Swartadauþuz’a, czyli nieco nadpobudliwego, ale niewątpliwie płodnego jegomościa, który tworzy w niezliczonej ilości grup, że wymienię tylko Azelisassath, Urkaos, Greve, Mystik, Trolldom, Tyranni, czy Bekëth Nexëhmü. Wszyscy zapewne pamiętają czasy, gdy takie granie dosłownie zalało scenę. Niestety większość z tych płyt nie przetrwała próby czasu, gdyż najzwyczajniej w świecie okazało się, że są chuja warte. Kilka albumów z tego gatunku dotąd jednak robi wrażenie i naturalne jest, że produkcje te stały się ikonami mrocznego, atmosferycznego Black Metalu. Myślę, że podobnie może stać się z „Evighetens…”, gdyż produkcja to naprawdę bardzo dobra, oczywiście w swojej, dosyć wąskiej niszy. Album ten, to prawie 43 minuty zimnego, szorstkiego, przepełnionego ciemnością Black Metalu opartego na równej, ciężkiej sekcji, zagęszczonych, depresyjnych riffach o norweskim charakterze, z których emanuje melancholijna, tajemnicza aura, jadowitych wokalizach i widmowych, zamglonych partiach parapetu. Choć wiele elementów powtarza się tu regularnie, to autor układa je w taki sposób, że płyty tej nie można nazwać monotonną. Materiał ten charakteryzuje się dosyć wysoką dynamiką, instrumenty są doskonale zrównoważone, wszystko utrzymane jest we właściwym nastroju i odpowiedniej estetyce. Niewielu muzykom udaje się w swej twórczości odtworzyć atmosferę Czarciego Metalu, panującą na początku lat 90-tych, ale dla tego opętanego Szweda nie stanowi to problemu, a do tego robi to w sposób bardzo naturalny, bez żadnej napinki, czy parcia na old school za wszelką cenę. Choć album ten nie wywarł na mnie jakiegoś oszałamiającego wrażenia, to śmiało powiedzieć mogę, że „Evighetens Cirkle…” podoba mi się. Jeżeli chodzi bowiem o Black Metal z monochromatycznym, mistyczno-leśnym, nawiedzonym klimatem, to dawno nie słyszałem dzieła tak spójnego, przemyślanego, a zarazem niepopadającego w banał i pozbawionego przykrych niespodzianek. Każdy, kto tęskni za atmosferycznym Svart Metalem starej szkoły, którego krawędzie nie są wypolerowane, a niespiłowane rogi lśnią złowrogo może śmiało łykać trzecią produkcję Muvitium. Reklamacji nie przewiduje się.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz