Necrocarnation
"Fragments
of Dark Eternity"
Fallen
Temple 2020
Nie
wiem jak wam, ale mi Argentyna kojarzy się do dziś głównie z
finałami piłkarskich mistrzostw świata oraz boskim Diego, którego
kariera okryła się z czasem kokainowym smrodkiem. Czymże jednak
jest ten lekko nieprzyjemny zapaszek z odorem, który na swojej
nowej, nagranej po trzynastoletniej przerwie EP-ce serwują jego
rodacy z Necrocarnation. Muzyka duetu wywodzącego się z Buenos
Aires jest niczym oddech gównianego demona. Obrzydliwy i odrażający
death/black metal bijący z zawartych na "Fragments of Dark
Eternity" utworów to czystej maści plugastwo i obrzydlistwo.
Necrocarnation poruszają się w raczej wolniejszym tempie waląc w
łeb topornymi akordami niczym stu kilowym młotem i rzygając bardzo
niskim, nieco podrasowanym wokalem. Panowie nie spieszą się z
zadawaniem ciosów, często uderzając w struny wręcz w doomowym
stylu, kojarzącym się z lekka ze sceną brytyjską z okolic
Halifaxu, lecz w uproszczonym, bardziej obskurnym wydaniu. Z drugiej
strony czuć tu także inspiracje amerykańskim black metalem spod
znaku wczesnego Havohej czy Profanatica. Ta muzyka tętni staroszkolną
szczerością a jednocześnie czai się w niej coś złowrogiego i
tajemniczego. Odczucie niepokoju potęgowane jest jeszcze bardziej
przez przewijające się w utworach mroczne introdukcje. Słuchając
tej EP-ki mam wrażenie, jakbym właśnie odpalił jakąś starą
kasetę demo z lat dziewięćdziesiątych, nie tylko z powodu samej
muzyki ale także brzmienia, w które została ubrana – brzmienia wnętrza śmierdzącego trupem grobowca. I tylko szkoda, że ten
materiał jest tak krótki, bo gdy "Fragments of Dark Eternity"
dobiega końca, pozostaje wielki niedosyt. Mam nadzieję, że panowie
się ogarną i na następne nagrania nie trzeba będzie czekać znów
ponad dziesięć lat. Czego sobie i wam życzę.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz