środa, 13 listopada 2024

Recenzja Golgothan Remains “Bearer of Light, Matriarch of Death”

 

Golgothan Remains

“Bearer of Light, Matriarch of Death”

Dark Descent 2024

Golgothan Remains zdążyli już zaznaczyć swoją obecność na scenie, wypuszczając w ostatnich latach dwa duże albumy, aczkolwiek zdaje mi się, iż nie dotarli jeszcze do szerszej rzeszy maniaków. A ich twórczość zdecydowanie zasługuje na więcej niż tylko poklask w kręgach wtajemniczonych czy szeptanych. Z drugiej strony nie mam bynajmniej na myśli, że chłopaki nadają się do mainstreamu. Kto zatem powinien się zespołem zainteresować? To może krótki test. Jeśli podoba wam się łączenie wpływów starej szkoły, brutalizy pokroju Immolation, Dead Congregation z graniem bardziej nowoczesnym, obfitującym w dysonansowe akordy pokroju Ulcerate, czy nawet Throane (jako jeden z wielu przykładów przedstawicieli sceny francuskiej), to Golgothan Remains są właśnie dla was. Australijczycy na swój własny sposób czerpią garściami inspiracje z obu tych źródeł, tworząc w efekcie muzykę, która wciąga niczym bagno, uderza z siłą pancerfaustu, niszczy jak huragan a na końcu tworzy przepiękny krajobraz post apokaliptyczny. Na „Bearer of Light, Matriarch of Death” usłyszycie zarówno harmonie brutalne jak i intrygujące. I to dawkowane w proporcjach idealnych, służących jednemu celowi. Utrzymaniu napięcie podczas przygody z tą dwudziestominutową EP-ką. Nie ma w tych kompozycjach czasu na nudę, ich intensywność idealnie utrzymuje poziom adrenaliny na wysokim poziomie. W sposób bliski ideałowi przeplatają się tutaj erupcje gniewu z mamiącymi dysonansami, a dialogi pomiędzy tradycyjnymi, acz nieco panicznie brzmiącymi growlami, a wokalami deklamowanymi doskonale podkreślają wymowę poszczególnych fragmentów i wpasowują się w całość przekazu. Cholernie dużo tu panowie powrzucali pomysłów. Praktycznie w każdym utworze mamy mały kalejdoskop zdarzeń, i we wczesnej fazie zapoznawania się z tym wydawnictwem naprawdę ciężko przewidzieć, co za chwilę nastąpi. Na dobrą sprawę, można stwierdzić, że akordami z tych czterech utworów można by obdarzyć pełen album i nadal broniłby się on znakomicie. Z drugiej strony, bynajmniej nie jest to jakieś techniczne tasowanie riffami dla zasady. Tutaj wszystko jest dokładnie przemyślane i wyważone. I dlatego „Bearer of Light, Matriarch of Death” słucha się wyśmienicie, a po wybrzmieniu ostatniego dźwięku ma się ochotę na więcej. Jeśli dotychczas nie spotkaliście się z rzeczonym zespołem, to macie idealną okazję zapoznać się z  ich twórczość w pigułce. Serdecznie polecam. Bo tym, którzy Golgothan Remains już znają, zapewne nie muszę.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz