czwartek, 7 listopada 2024

Recenzja Thaw „Falling Backwards”

 

Thaw

„Falling Backwards”

Agonia Rec. 2024

Trochę nam przyszło poczekać na kolejny album Thaw. O ile wcześniej chłopaki dość regularnie wypuszczali w świat swoje kolejne pomysły, tak tym razem zrobili sobie dłuższą, bo trwającą aż siedem lat przerwę. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę nawał obowiązków związanych z zespołami w których muzycy się udzielają, żeby wspomnieć jedynie o Mentor, Furia, Gruzja czy debiutującym ostatnio Untervoid, dziwić się nie ma czemu. A poza tym zawsze powtarzam, że lepiej chwile odczekać, niż zacząć zżerać własny ogon. Choć to akurat Thaw chyba nigdy nie groziło, gdyż muzycy wachlarz inspiracji zawsze mieli szeroki, więc i o powtarzanie pomysłów w tym przypadku trudno. „Falling Backwards” jest jednak albumem, który owe horyzonty nieco zawęża. Albo nazwę to inaczej, kondensuje je do tych najbardziej istotnych. Te trzydzieści pięć minut to mieszanka, której składniki są dość wyraziste i wyczuwalne, a dodatków bardzo odległych od dania głównego jakby tu mniej. Nowy krążek Thaw to idealna mieszanka black i sludge metalu, z niewielka domieszką noise. Co ciekawe, chyba najistotniejszą rolę na nim odgrywa elektronika, której wszędzie jest sporo. Zarówno we fragmentach totalnie dołujących, niemal drone’owych, jak i tych nieco szybszych. Można śmiało powiedzieć, że to nie gitary, a syntezatory królują w tych sześciu kompozycjach. Ponadto mocno skomputeryzowane są wokale, bardzo często przesterowane na kształt tego, co mogliśmy onegdaj usłyszeć na „Focus”, wiadomo jakiego zespołu. Co mnie jednak cały czas najbardziej zadziwia, czasem wprawiając w osłupienie, to fakt, iż mimo wcześniejszych doświadczeń z dotychczasowymi nagraniami zespołu, nie jestem w stanie wyjść z podziwu z jaką lekkością Thaw bawi się formułą, własną formułą, opartą niezaprzeczalnie na black metalu. Może i tym z gatunku post, ale akurat w ich przypadku to żaden zarzut. Ileż na tym krążku jest różnorodności, ile zmian tempa czy lawirowania między fragmentami agresywnymi a hipnotyzującymi, wciągającymi swoim majestatem niczym czarna dziura, ile momentów teoretycznie stojących w totalnej opozycji, a jednak pasujących do siebie niczym puzzlowa układanka... Na „Falling Backwards” każdy dźwięk, każdy najmniejszy szmer ma znaczenie. Thaw są niczym narkotyk. Ich twórczość u każdego może wywołać inne odczucia, inne wizje, każdy może ją zrozumieć inaczej. Potwierdza to jedynie nietuzinkowość tego muzycznego tworu, będącego synonimem oryginalności nie tylko na scenie krajowej, ale w skali globalnej. „Falling Backwards” to genialny materiał, nagrany przez wybitny zespół. I na pewno kolejna płyta, do której będę często wracał, bo jest na niej co odkrywać i jest się czym delektować. Warto było czekać aż siedem lat.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz