poniedziałek, 25 listopada 2024

Recenzja Tyrannic „Tyrannic Desolation”

 

Tyrannic

„Tyrannic Desolation”

Iron Bonehead Productions 2024

Z trzecim pełniakiem powrócił Tyrannic. Ci Australijczycy z uporem maniaka kontynuują na nim swoje, nieco chaotyczne podejście do tworzenia black metalu. Trójeczka tej kapeli nie zdziwi tych, którzy znają poprzednie jej produkcje. Obcując z „Tyrannic Desolation” w dalszym ciągu mamy do czynienia ze zlepkiem kilku sposobów na czarcią muzykę. Te na pierwszy rzut ucha prowokacyjnie i niby przypadkowo połączone ze sobą ujęcia, mogą być irytujące i odstręczające. Co za tym idzie aranżacje Tyrannic można lubić lub nie, bo nie da się ukryć, że momentami koncept poszczególnych numerów stylistycznie Australijczykom zupełnie się rozjeżdża. Nie do końca też go rozumiem, ponieważ bardziej awangardowe kostkowanie oraz niekiedy, jakby cierpiące na brak pomysłu tremolo, które obdarzone infantylną melodią płynie w niewiadomym kierunku, totalnie nie spinają się z tymi całkiem rasowymi akordami, a te doskonale tej brygadzie wychodzą. Nie do podrobienia są przecież te mizantropijne i mroczne riffy zaczerpnięte od protoplastów norweskiego uderzenia z początku lat dziewięćdziesiątych. Idealnie poprowadzone i sunące w rytualnym tonie gitary na podobę szwajcarskich produkcji z tego samego okresu, ociekają mistycyzmem i wprowadzają ceremonialną atmosferę. No i wreszcie takty, będące wyrafinowaną syntezą doom, death i thrash metalu, które posiadają charakterystyczny dla najlepszych i tych najstarszych poczynań Tom’a G. Warrior’a groove, swą prostotą i brzmieniem zabierają słuchacza do najbardziej ciemnych i wilgotnych piwnic, gdzie obecność diabła jest wręcz namacalna. Tylko muzycy Tyrannic chyba wiedzą, dlaczego w te klasyczne tekstury wpuszczają oni przypadkowe, trochę na siłę pokombinowane i chwilami do bólu wtórne rozwiązania. Rozumiem chęć udowodnienia, że oprócz zamiłowania do black metalu posiadają także szerokie horyzonty, ale w tym przypadku nie tędy droga, gdyż totalnie im się to nie spina. Gdyby tylko zdecydowali się na jeden, konkretny kierunek bądź inteligentną fuzję trzech wcześniej wspomnianych, byliby wielcy. Tymczasem są groteskowi, ale to ich wybór. Sprawdźcie jednak, ponieważ te fundamentalne akordy w ich wykonaniu są naprawdę świetne, podobnie jest zresztą z wokalami. Szkoda, że niepotrzebnie komplikują.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz