środa, 13 listopada 2024

Recenzja / A review of KONKHRA „Sad Plight of Lucifer”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -

KONKHRA
„Sad Plight of Lucifer”

Hammerheart 2024

 


Na nazwę Konkhra po raz pierwszy natknąłem się w połowie lat dziewięćdziesiątych, była to reklama „Spit or Swallow” w którymś z polskich magazynów. Musiała być wyjątkowo chwytliwa skoro utknęła mi głowie na tyle, że pamiętałem ją od momentu ujrzenia zajawki, nawet pomimo faktu, że usłyszeć sam materiał było mi dane jakieś 2 lata później, krótko zanim światło dzienne ujrzał „Weed Out the Weak”. Wynikało to z prostego faktu: byłem wówczas nastolatkiem i zwyczajnie nie było mnie stać na kupowanie każdego materiału w dniu premiery więc tak jak wiele innych płyt, i ta musiała swoje odczekać.

„Sad Plight of Lucifer” składa się z 11 nowych numerów trwających około 46 minut. Dla niezaznajomionych z muzyką Konkhra: zespół zaczynał jako czysto death metalowy ansambl, natomiast po wypracowaniu własnej formuły, ich styl można określić jako hybrydę death/thrash okraszoną sporym groove i charakterystycznym tłustym duńskim brzmieniem.  Obojętnie czy jesteś fanem, czy nie, trzeba przyznać, że zespół ma patent na pisanie chwytliwych riffów, które momentalnie wpadają w ucho. Nowy album nie jest pod tym względem wyjątkiem więc jeśli lubisz chwytliwe numery z dużą ilością zapadających w pamięć zagrywek, przygotuj się na ucztę.

Od samego początku, tytułowy utwór atakuje słuchacza ciężkim riffem okraszonym tzw. flażoletem wyciskanym (co za głupia nazwa swoją drogą – red.), który w połączeniu z growlingiem lidera grupy, Andersa Lundemarka (czy tylko mi kojarzy się on z Chuckiem Billym z „Demonic”?) perfekcyjnie nakreśla styl otwieracza, a także dalszych numerów. Kolejny po nim, „Revolution”, który został wybrany jako pierwszy utwór promujący nową płytę, doskonale spełnia swoją rolę idealnie reprezentując muzykę na niej zawartą, jak i twórczość Konkhra ogólnie rzecz biorąc. Prawdę mówiąc, można byłoby wybrać dowolny inny utwór z nowej płyty jako jej zapowiedź i owa rola spełniona zostałaby równie dobrze. Być może świadczy to o dość hermetycznym charakterze samej muzyki, sądzę jednak, że jest to również świadectwo tego, że są to po prostu dobrze napisane numery. Reszta albumu ma się bardzo dobrze i nie zmienia tego również krótki utwór instrumentalny „August 6. 1945), który płynnie przechodzi w szybki i ultra-ciężki „Artificial Sun”.

 Album został zmiksowany przez Tue Madsena i brzmi wystarczająco ciężko by podkreślić ciężkie riffowanie na całej płycie. Jednocześnie, nie ma w jego przypadku mowy o przeprodukowaniu, co niestety jest bolączką wielu współczesnych wydawnictw. Generalnie, „Sad Plight of Lucifer” jawi się jako dość przemyślane wydawnictwo, którego napisanie i nagranie zajęło zespołowi tylko 5 lat.

Podsumowując, Konkhra nagrała kolejny świetny album, który mam nadzieję nie tylko przemówi do długoletnich fanów zespołu, ale także pozwoli im zyskać wielu nowych. Nie zwlekajcie z klepnięciem pre-orderu albo po prostu kupcie ten album w dowolnym formacie gdy będzie już dostępny na rynku.


Mol

 

 

The first time I came across the band was in the mid-nineties when I saw an advert for “Spit or Swallow” in a Polish magazine. I got hooked on the bandname right away, thought it sounded really cool so it has stuck in my head ever since. You know something was done right when you remember the moniker without listening to a single song for a while: being a teenager at the time, I couldn't afford each and every album so naturally, I familiarized myself with it about 2 years later, shortly before “Weed Out the Weak” came out. So much for history, fast forward almost 30 years and here comes the new full-length.  

“Sad Plight of Lucifer” contains 11 new songs clocking in 46 minutes. If you don't know the band, they started as a death metal outfit but having refined their formula, they've been playing a groove-laden death/thrash hybrid with a distinct, fat “Danish” sound for years now. Whether you're a fan or not, it has to be emphasized the band has a thing for catchy riffs that can be remembered almost immediately. The new album is no exception so if you're into catchy stuff with a lot of hooks then you're in for a treat. 

Right from the beginning, the title track attacks you with a heavy riff topped with some pinch harmonics and complimented with Anders Lundermark's growling vocals (Chuck Billy on “Demonic”, anyone?) which sets a perfect tone for the album opener and the songs that follow. Next up is “Revolution”, a tune that was chosen as the first advance track promoting the new material and boy does it serve its role in a fantastic way as it perfectly represents what the album (and Konkhra's music) is about at large. To be honest though, you could pick up any other song and it would do its job just as great. The remainder of the album flows really well, even the acoustic interlude, “August 6. 1945) is accurately placed before it erupts into fast-paced and insanely heavy “Artificial Sun”.

Mixed by Tue Madsen, the album sounds heavy enough and what's important, has enough low-end that works really well for the ten-ton-heavy riffs scattered throughout the 46 minutes. At the same time, it doesn't sound overproduced, which is a frequent case these days, unfortunately. Overall, it seems “Sad Plight of Lucifer” is a really well though-out release that luckily, took the band only 5 years to write and record.     

Konkhra have come up again with yet another excellent album that hopefully will not only appeal to the longtime fans but will also win them some new ones. That being said, don't hesitate and make a pre-order or simply grab it in whatever format you prefer when it's out.

 

Mol

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz