sobota, 23 listopada 2024

Recenzja / a review of Voidwards „Bagulnik”

 - FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Voidwards

„Bagulnik”

Aesthetic Death 2024

 


Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było, gdyby zanurzyć się we wszechogarniającym mroku, który przylepia się do skóry niczym smoła, tamuje ruchy, wdziera się do wnętrza ciała wszelkimi otworami, pozbawia oddechu, gryzie w język, spływa do żołądka, wypala oczy, dociera do mózgu i ostatecznie doprowadza na skraj obłędu? Podobnego rodzaju doświadczenie prowokuje debiutancki album pochodzącego z Moskwy tworu o nazwie Voidwards. Projekt ten co prawda działa już od dwóch dekad, jednak dotychczas pokazywał światu swoje ohydne oblicze jedynie na koncertach, najczęściej będących swojego rodzaju happeningiem. Dopiero rok obecny, a konkretnie jego końcówka, przyniesie zarejestrowane studyjnie dwa utwory, tworzące, trwający czterdzieści minut, debiutancki album. Jak wspomniałem przed chwilą, jest to prawdziwe oblicze mroku. Głownie z takiego powodu, że obie kompozycje to w zasadzie półimprowizacja, wariacje w tematach drone’owych i doom metalowych. Pomijając sam koncept płyty, który bynajmniej nie jest nudny, dotyczący zjawisk nadprzyrodzonych, mających miejsce na przedmieściach pewnego rosyjskiego miasta, sama muzyka Voidwards jest niczym stanowiące w owych opowieściach pierwszoplanową rolę bagno. Rzeczy się tutaj dzieją bardzo, ale to bardzo powoli. W zasadzie można odnieść wrażenie, że wcale nie obcujemy z muzyką jako taką, lecz z dźwiękami. Oczywiście układają się one w logiczną całość, oplatającą słuchacza, wprowadzającą w senny trans, z którego tak naprawdę nie chcemy się wybudzić. To, co nas oplata, to gitarowe improwizacje, ozdobione klawiszowymi dodatkami w tle, czasem bardziej, czasem mniej intensywnymi. Bezustannie jednak mamiącymi swoim słodkim, acz trującym nektarem. Bardzo oszczędnie muzyce tej wtóruje mocno schowany za grubą kotarą wokal. Mamrocze on owe bagienne historie głosem beznamiętnym, pozbawionym uczuć, można powiedzieć, bardziej pogrobowym niż ludzkim. My natomiast płyniemy w tym potoku szlamu ku zatraceniu, nie znajdując po drodze najmniejszych nadziei na ewentualne ocalenie. „Bagulnik” jest niczym podróż do końca życia. Jest muzyką, która zachęca do rozstania się z tym, pełnym męczących nas każdego dnia analogicznymi sytuacjami, światem. Tak, myślę, że „Bagulnik” to idealny ostatni album dla samobójców, ale jeśli macie ochotę na przeżycie tej (przed)ostatniej podróży bez podcinania sobie żył, to zdecydowanie polecam. Chore dźwięki i ostra schiza. Popierdolony materiał.

- jesusatan

 

Voidwards

“Bagulnik”

Aesthetic Death 2024

 

Have you ever wondered what it would be like to be immersed in an all-encompassing darkness that sticks to your skin like tar, inhibits your movements, enters  the inside of your body through all orifices, deprives you of breath, bites your tongue, flows into your stomach, burns out your eyes, reaches your brain and ultimately drives you to the edge of insanity? A similar kind of experience is provoked by the debut album of a Moscow-based creation called Voidwards. Although the project has been active for two decades, so far it has only shown its hideous face to the world at concerts, usually being a kind of a happening. Only the current year, or more precisely its end, will bring studio-recorded two songs, forming, lasting forty minutes, the debut album. As I mentioned, this album is the true face of darkness. Mainly for the reason that both compositions are basically semi-improvisation, variations in drone and doom metal themes. Apart from the concept of the album, which is by no means boring, concerning supernatural phenomena taking place in the suburbs of a certain Russian city, Voidwards' music itself is like a swamp that plays the main part in these stories. Things happen here very, very slowly. In fact, you can get the impression that we are not dealing with music as such here, but with sounds. Of course, they form a logical whole, entwining the listener, putting them into a dreamy trance from which we don't really want to wake up. What entwines us are guitar improvisations, adorned with keyboard additions in the background, sometimes more, sometimes less intense. Relentlessly, however, they ooze their sweet yet poisonous nectar. Very sparingly, the music is accompanied by vocals firmly hidden behind a thick curtain. They mumble these swamp stories in an impassive, emotionless voice, one might say, more afterlife than human. We, on the other hand, flow in this torrent of sludge towards perdition, not finding the slightest hope for possible salvation along the way. “Bagulnik” is like a journey to the end life. It is music that encourages to part with this world, full of analogous situations that torment us every day. Yes, I think “Bagulnik” is the perfect last album for suicidal people, but if you feel like experiencing this (pre)last journey without slitting your wrists, I strongly recommend the album. Sick sounds and fucked in mind material.

- jesusatan




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz