wtorek, 5 listopada 2024

Recenzja Ass To Mouth “Enemy of the Human Race”

 

Ass To Mouth

“Enemy of the Human Race”

Selfmadegod Rec. 2024

Ha! Ależ niespodzianka! Szczerze mówiąc, to straciłem już nadzieję, że Ass To Mouth jeszcze czymś nas uraczą, tym bardziej, że od ich wyśmienitego “Degenerate” minęła równo dekada, a wieści dopływające w międzyczasie z obozu wrocławskich degeneratów bynajmniej nie napawały zbytnią nadzieją na lepsze (albo w ogóle na „jakiekolwiek”) jutro. A tu nagle, jak coś nie pierdolnie, to nie wiedziałem, czy Ruskie atakują, czy niebo wali mi się na głowę, czy inna cholera… A to panowie z Ass To Mouth powrócili, co prawda w mocno przewietrzonym składzie, za to z takim przytupem, że jeszcze do chwili obecnej nie poskładałem się w całość.  „Enemy of the Human Race”, czyli trójeczka naszej sztandarowej ekipy, to granie najwyższych, światowych lotów. Czternaście kawałków, z których tylko dwa dłuższe niż dwie minuty, to kwintesencja gatunku, jednocześnie grindcore jaki totalnie uwielbiam. Nie jakieś tam rozpędzone do granic możliwości gówno, napierdalające na jedno kopyto kawałki, które ciężko od siebie odróżnić. W te krótkie strzały od Ass To Mouth wepchnięto tonę rozpierdalających riffów, przy których trupy wstają z trumien a katatonicy dostają drgawek. Oczywiście jest przeważnie szybko, albo i szybciej, lecz nie brak momentów na złapanie oddechu, tudzież szybki łyk piwka przed kontynuowaniem opętańczych pląsów. Panowie mają łeb nie od parady i potrafią umiejętnie różnicować swoje numery, pozostając jednocześnie w kanonie gatunku. Bo to, że dopatrzymy się tutaj elementów brutal death metalu, punka czy hardcore’a to chyba już na tyle oklepane ornamenty, że nikogo nie dziwią. Za to idealnie współgrają z grindowym kręgosłupem, dodając tej muzyce jeszcze więcej oktanów, niż oryginalnie gatunek ten zawiera. Poza naprawdę chwytliwymi, acz brutalnymi jak sam skurwisyn akordami, w chuj robotę robią na tych nagraniach wokalne dialogi. Ja powiedziałem dialogi? Prędzej bitwy, bo panowie chwilami przekrzykują się z większą wściekłością, niż protestujące babcie z kółek różańcowych na wiecach w obronie życia poczętego. Na „Enemy of the Human Race” jest tyle energii, że gdyby można ją zmaterializować, to Putin mógłby śmiało zakręcać te swoje kurki, bo i tak byśmy sobie poradzili. Ponadto brzmienie na tym krążku to czysta perfekcja. Tutaj wszystko dokładnie słychać, nic nie ucieka i nie ginie w ścianie dźwięku, a każdy ton wali w łeb niczym trzydziestotonowy kafar. Nowy album Ass To Mouth utwierdził mnie w przekonaniu, że tuż obok Hostia jest to najlepszy grindowy wyziew z krajowego podwórka, śmiało stający w pierwszej linii ze światowymi klasykami.  Przekonajcie się zresztą sami, jak w dwadzieścia minut można zdewastować wszystko w zasięgu wzroku. Dla mnie mistrzostwo!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz