Ass To Mouth
“Enemy of the Human Race”
Selfmadegod Rec. 2024
Ha! Ależ niespodzianka! Szczerze mówiąc, to
straciłem już nadzieję, że Ass To Mouth jeszcze czymś nas uraczą, tym bardziej,
że od ich wyśmienitego “Degenerate” minęła równo dekada, a wieści dopływające w
międzyczasie z obozu wrocławskich degeneratów bynajmniej nie napawały zbytnią
nadzieją na lepsze (albo w ogóle na „jakiekolwiek”) jutro. A tu nagle, jak coś
nie pierdolnie, to nie wiedziałem, czy Ruskie atakują, czy niebo wali mi się na
głowę, czy inna cholera… A to panowie z Ass To Mouth powrócili, co prawda w
mocno przewietrzonym składzie, za to z takim przytupem, że jeszcze do chwili
obecnej nie poskładałem się w całość.
„Enemy of the Human Race”, czyli trójeczka naszej sztandarowej ekipy, to
granie najwyższych, światowych lotów. Czternaście kawałków, z których tylko dwa
dłuższe niż dwie minuty, to kwintesencja gatunku, jednocześnie grindcore jaki
totalnie uwielbiam. Nie jakieś tam rozpędzone do granic możliwości gówno,
napierdalające na jedno kopyto kawałki, które ciężko od siebie odróżnić. W te
krótkie strzały od Ass To Mouth wepchnięto tonę rozpierdalających riffów, przy
których trupy wstają z trumien a katatonicy dostają drgawek. Oczywiście jest
przeważnie szybko, albo i szybciej, lecz nie brak momentów na złapanie oddechu,
tudzież szybki łyk piwka przed kontynuowaniem opętańczych pląsów. Panowie mają
łeb nie od parady i potrafią umiejętnie różnicować swoje numery, pozostając
jednocześnie w kanonie gatunku. Bo to, że dopatrzymy się tutaj elementów brutal
death metalu, punka czy hardcore’a to chyba już na tyle oklepane ornamenty, że
nikogo nie dziwią. Za to idealnie współgrają z grindowym kręgosłupem, dodając
tej muzyce jeszcze więcej oktanów, niż oryginalnie gatunek ten zawiera. Poza
naprawdę chwytliwymi, acz brutalnymi jak sam skurwisyn akordami, w chuj robotę
robią na tych nagraniach wokalne dialogi. Ja powiedziałem dialogi? Prędzej
bitwy, bo panowie chwilami przekrzykują się z większą wściekłością, niż
protestujące babcie z kółek różańcowych na wiecach w obronie życia poczętego.
Na „Enemy of the Human Race” jest tyle energii, że gdyby można ją
zmaterializować, to Putin mógłby śmiało zakręcać te swoje kurki, bo i tak byśmy
sobie poradzili. Ponadto brzmienie na tym krążku to czysta perfekcja. Tutaj
wszystko dokładnie słychać, nic nie ucieka i nie ginie w ścianie dźwięku, a
każdy ton wali w łeb niczym trzydziestotonowy kafar. Nowy album Ass To Mouth
utwierdził mnie w przekonaniu, że tuż obok Hostia jest to najlepszy grindowy
wyziew z krajowego podwórka, śmiało stający w pierwszej linii ze światowymi
klasykami. Przekonajcie się zresztą
sami, jak w dwadzieścia minut można zdewastować wszystko w zasięgu wzroku. Dla
mnie mistrzostwo!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz