piątek, 22 listopada 2024

Recenzja Silhouette „Les Dires De I’Ame”

 

Silhouette

„Les Dires De I’Ame”

Antiq 2024

Dwa lata temu miałem okazję obcować z ich epką „Les Retranchements”, którą potraktowałem dość ostro. Stało się tak, ponieważ wszystkie dostępne źródła opisywały wtedy muzykę Francuzów jako atmosferyczny black metal co zupełnie mi się nie zgadzało. Oprócz tego, że Silhouette nie tworzy dla mnie, to twórczość tego sekstetu z tym gatunkiem ma mało wspólnego i w ogóle wymyka się ze sztywnych ram jakiegokolwiek stylu. Na tym, debiutanckim albumie kontynuują oni swoją podróż przez somnambuliczne klimaty. Kompozycje tej kapeli to połączenie lunatycznego grania, w którym prym wiodą żeńskie, aksamitne wokale oraz senne melodie zapodane na gitarze akustycznej z kontrastowo zestawionymi z nimi burzliwymi i emocjonalnymi atakami. Te pierwsze kojarzą się z marzycielskimi produkcjami spod znaku 4AD i poza tym, że są one naprawdę kojące to nie ma specjalnie się nad nimi co rozpisywać. Jeżeli chodzi o te drugie, to jest to zlepek post-black metalu z gotyckim rockiem, w między które wdziera się również ze swoim melodramatyzmem shoegaze. W tych wybuchających ścianach dźwięku przeplatają się ze sobą depresyjne tremolo, które momentami zakrywane są przez rytmiczne i nieco awangardowe kostkowanie, wybuchające okresowo w hałaśliwe i pływające akordy, przypominające swą charakterystyką wspomniany shoegaze, tyle że w ekstremalnym wydaniu. Towarzyszą im z pełnym zaangażowaniem wykrzyczane wokalizy przez Yharnam’a, które niosą w sobie dość duży ładunek uczuć i podobnie jak wymienione wcześniej, przeciwstawne sobie formy muzyczne, konfrontują się z łagodnym śpiewem Ondine. Całość dopełnia oczywiście doskonale pracująca sekcja rytmiczna, która w punkt podbija afektywność „Les Dires De I’Ame”. Odrzucając jakiekolwiek przymiotniki, które mogłyby określać twórczość Silhouette jako black metal, mogę jedynie stwierdzić, że ich pierwsza płyta to zbiór mrocznych i melancholijnych piosenek. Fantastycznie bujają one do snu jak i za pomocą bardziej wyrazistych akordów robią mały mętlik w głowie. Potrafią olśnić jak i zahipnotyzować. Czterdzieści sześć minut muzyki, będącej przedziwnym, ale też ujmującym zestawieniem ciężkiego i ulotnego grania.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz