Silhouette
„Les
Dires De I’Ame”
Antiq 2024
Dwa
lata temu miałem okazję obcować z ich epką „Les Retranchements”, którą
potraktowałem dość ostro. Stało się tak, ponieważ wszystkie dostępne źródła
opisywały wtedy muzykę Francuzów jako atmosferyczny black metal co zupełnie mi
się nie zgadzało. Oprócz tego, że Silhouette nie tworzy dla mnie, to twórczość
tego sekstetu z tym gatunkiem ma mało wspólnego i w ogóle wymyka się ze
sztywnych ram jakiegokolwiek stylu. Na tym, debiutanckim albumie kontynuują oni
swoją podróż przez somnambuliczne klimaty. Kompozycje tej kapeli to połączenie
lunatycznego grania, w którym prym wiodą żeńskie, aksamitne wokale oraz senne
melodie zapodane na gitarze akustycznej z kontrastowo zestawionymi z nimi
burzliwymi i emocjonalnymi atakami. Te pierwsze kojarzą się z marzycielskimi
produkcjami spod znaku 4AD i poza tym, że są one naprawdę kojące to nie ma
specjalnie się nad nimi co rozpisywać. Jeżeli chodzi o te drugie, to jest to
zlepek post-black metalu z gotyckim rockiem, w między które wdziera się również
ze swoim melodramatyzmem shoegaze. W tych wybuchających ścianach dźwięku
przeplatają się ze sobą depresyjne tremolo, które momentami zakrywane są przez
rytmiczne i nieco awangardowe kostkowanie, wybuchające okresowo w hałaśliwe i
pływające akordy, przypominające swą charakterystyką wspomniany shoegaze, tyle
że w ekstremalnym wydaniu. Towarzyszą im z pełnym zaangażowaniem wykrzyczane
wokalizy przez Yharnam’a, które niosą w sobie dość duży ładunek uczuć i
podobnie jak wymienione wcześniej, przeciwstawne sobie formy muzyczne, konfrontują
się z łagodnym śpiewem Ondine. Całość dopełnia oczywiście doskonale pracująca
sekcja rytmiczna, która w punkt podbija afektywność „Les Dires De I’Ame”.
Odrzucając jakiekolwiek przymiotniki, które mogłyby określać twórczość
Silhouette jako black metal, mogę jedynie stwierdzić, że ich pierwsza płyta to
zbiór mrocznych i melancholijnych piosenek. Fantastycznie bujają one do snu jak
i za pomocą bardziej wyrazistych akordów robią mały mętlik w głowie. Potrafią
olśnić jak i zahipnotyzować. Czterdzieści sześć minut muzyki, będącej
przedziwnym, ale też ujmującym zestawieniem ciężkiego i ulotnego grania.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz